sobota, 4 października 2014

Rozdział 91:




~Marco ~

Ponieważ dziś Jurgen odpuścił nam trening, postanowiłem dobrze wykorzystać ten dzień. Już od kilku dni planowałem co możemy z Olą zrobić. Póki moja ukochana spała, ja ubrałem Leo i włożyłem do nosidełka. Wziąłem kluczyki z komody i powędrowałem do samochodu. Wspólnie pojechaliśmy do moich rodziców, bym mógł zostawić tam Leosia i spędzić ten czas z kobietą mojego życia. Szkoda, że nie zrobiłem tego z  Adą…
- Witaj synku – w progu stanęła moja mama, wycierając dłonie w jasną ścierkę.
- Cześć mamo – ucałowałem ją z lekko zmarszczony policzek – Sama jesteś ? – rozejrzałem się dookoła.
- Tak – przytaknęła i zabrała mi nosidełko, aby wyjąć swojego wnuka – Jak ty urosłeś kawalerze – pochwaliła, głaszcząc go po główce – A tak na marginesie to dlaczego synku tak język ci się plątał jak rozmawialiśmy przez telefon ?
- Mieliśmy małe spięcie z Olą – wyjaśniłem – Claudia wróciła do Dortmundu
- Nadal tu jest ? – spytała ostrym tonem. Nigdy jej nie lubiła.
- Wyjechała
- Ma szczęście, bo inaczej tych blond kłaków już by nie miała – stwierdziła i z Leo powędrowała do kuchni.
- Także ten … Teraz zamierzam się jej oświadczyć – wyznałem z dumą w głosie. Ola jest jedyna w swoim rodzaju i byłbym głupi gdybym nie podjął tej decyzji właśnie teraz
- Świetna decyzja synku – pochwaliła mama – Jestem z ciebie dumna ! – krzyknęła, kiedy opuszczałem dom.

~Ola ~

Kiedy się obudziłam, w domu było kompletnie cicho. Aż za cicho. Oczywiście Ada śpi, ale Marco i Leo od świtu baraszkują. Wstałam więc z łóżka, poprawiłam pościel i poszłam się ubrać. 

Właśnie kończyłam myć zęby, kiedy do łazienki wszedł zdyszany Marco. Zdążyłam tylko wypluć resztki pasy i opłukać buzię.
- Kochanie wychodzimy – oznajmił łapiąc mnie za rękę. Szczoteczkę, którą trzymałam w ręce, wrzuciłam niedbale do umywalki.
- Ale gdzie? Jak ? – pytałam po drodze, gdyż nie byłam  nawet umalowana.
- Zobaczysz – uśmiechnął się i „wrzucił” mnie do samochodu. Tak, jestem pewna, że on ćpa.
- A Leoś, gdzie jest ? – brawo Mielewczyk! Dopiero teraz przypomniałaś sobie, że masz syna ?!
- U moich rodziców – oznajmił, a moje usta uformowały się w literę „o”.
- Marco, co ty knujesz ? – zapytałam poważnie.
- Chciałem spędzić z tobą trochę czasu – wyjaśnił – To dziwne ?
- No nie – wzruszyłam ramionami i spostrzegłam, że właśnie parkujemy przed jeziorem, nad którym spędziłam swoje pierwsze urodziny w Dortmundzie przy boku Marco. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do wody. Dobrze, że wzięłam niskie buty. Byliśmy tutaj całkowicie samo, a moje uszy pieszczone były przez delikatny szum jeziora. Chwilę potem podszedł do mnie Marco z dwoma kieliszkami białego wina. – Lubię to twoje rozpieszczanie, ale powiedz co zmajstrowałeś – zaśmiałam się i już myślałam, że będzie mnie przepraszał za coś co zrobił niby „przypadkiem”, a on uklękną, opuszczając kieliszek i zaczął szukać czegoś w kieszeni. Na samą myśl, co za chwilę może się stać, motyle obudziły się w moich brzuchu.
- Ola kochanie -zaczął – Jesteś najlepszym co mi się przytrafiło w życiu i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie – oznajmił. Mój ty kochany romantyku. Teraz otworzył pudełko, a moim oczom ukazał się chyba najpiękniejszy pierścionek, jaki miałam okazję podziwiać. 

- Wyjdziesz za mnie ?
- Oczywiście, że tak – odpowiedziałam jednym tchem i łzami w oczach. Uklęknęłam obok niego i mocno go przytuliłam.  – Kocham cię – szepnęłam
- Ja ciebie bardziej – uśmiechnął się , pocałował w czoło i wsunął pierścionek na mój palec. 


------------------------------------------------
Czekacie na mecz ? ;D 

 

2 komentarze:

  1. Hej, czytaam tego bloga od początku i jest cudowny! Przepraszam ze nie dodawalam komentarzy, teraz będę to robić :)
    Tymczasem u mnie historia Durma i Marco: http://miloscodmienna.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń