wtorek, 21 października 2014

Rozdział 95:




~Marco ~

Ewa miała rację. Ola wyprowadziła się, a nasz dom wyglądał jak po 3 wojnie światowej. W salonie niesprzątnięte puste butelki i opakowania, większość ubrań zamiast w garderobie, spoczywała na podłodze, a pokój Leosia był doszczętnie wyczyszczony z zabawek, których wiele nie miał. Westchnąłem ciężko i opadłem na kanapę. Dlaczego kolejny raz kłócimy się z mojego powodu ?! Miało być dobrze ! Dlaczego ja ?! Nie chcę popełniać błędów z przeszłości. Nienawidzę, kiedy tak wspaniała dziewczyna, jak Aleksandra cierpi właśnie przeze mnie. Do tego dochodzi nasze dziecko, które jakby nie było potrzebuje ojca, a ja natomiast potrzebuję ich oboje do normalnego funkcjonowania. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do pani Teresy, znajomej mojej mamy, aby posprzątała ten bałagan, a ja w tym czasie wziąłem prysznic i ubrałem się w czyste ubrania. Zostawiając panią Teresę w domu, wyszedłem i wsiadłem do samochodu, aby udać się do domu Piszczków.

~Ola~
To niby tylko dwa dni, a ja już za nim tęsknię. Cholernie, a to zjada mnie od środka. Pewnie bawi się teraz z kolegami. Zabrałam, przed chwilą obudzonego Leo, z łóżka i zeszłam na dół, gdyż pora jedzenia szybko się zbliżała. W salonie Ewa usiłowała porządnie uczesać Sarę, aby w końcu mogły wyjść do Oliwki. 

Włączyłam wodę, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Oniemiałam, kiedy otwierając je, zobaczyłam jego.
- Co tu robisz ? – udałam niewzruszoną, ale nadal byłam wściekła. Moje uczucia ciągle się zmieniały. Od początku dobrze wiedział, że nigdy się stąd nie wyprowadzę !
- Przyszedłem się z wami zobaczyć – oparł się jedną ręką o framugę drzwi. O Boże. Dobrze wie jak to na mnie działa. Czy ty się właśnie ze mną droczysz, Reus ?!
- Niepotrzebnie- burknęłam, kiedy on był szybszy i zabrał a raczej wyrwał z rąk Leo, któremu na twarz wdarł się ogromny uśmiech.
- Daj mi to wszystko wytłumaczyć – wyłączył gaz, aby czajnika wraz z domem nie wypuścić w powietrze.
- Nie wiem czy chcę tego słuchać – odpowiedziałam i nie miałam innego wyjścia jak zamknąć drzwi. Ewa tak jakby przestała oddychać, a Sarze kazała się kompletnie zamknąć z czego dziewczynka nie była zadowolona, bo uwielbiała wujka Marco.
- To nie tak jak myślisz – powiedział, głaszcząc małego po głowie.
- Wyjdź – powiedziałam, przymykając powieki ze złości.
- To daj mi pobyć z Leo
- Trzeba go przyzwyczaić do braku taty – stwierdziłam.
- Nie zauważyłaś tego, jak się ucieszył ? – uniósł prawą brew – Pamiętaj, że to również mój syn !
- Dobrze – odparłam z wyrzutem. Przyprowadziłam wózek do korytarza, zrobiłam mleko i swojego ukochanego wypchnęłam za drzwi – Proszę. Wróćcie za trzy godziny – oznajmiłam i trzasnęłam drzwiami. Co ja wyrabiam ?! Osunęłam się na podłogę i znów zaczęłam ryczeć. Kocham go i nie chcę stracić przez jakąś głupotę, ale nigdy nie wyjadę do Hiszpanii.   

~Marco ~
Nie mogłem nic zrobić. Jest naprawdę wściekła. Spojrzałem do wózka i zobaczyłem jak Leo obdarza mnie szczerym uśmiechem. Postanowiłem, że pojadę z nim do swoich rodziców. Z pewnością chcieliby zobaczyć wnuka. Podczas drogi mały zasnął. Wziąłem go na ręce i podszedłem do drzwi, które jak na zawołanie otworzyła mi mama. Wyminąłem ją, aby ukryć to jak zły i wściekły na siebie jestem.
- Witaj synku – opuściła bezradnie ręce na moje przywitanie.
- Cześć mamo – wymusiłem uśmiech. Wszedłem do salonu i położyłem Leo na wielkiej poduszce, która spoczywała na kanapie. Dopiero po tych czynnościach ucałowałem mama w policzek.
- Tak lepiej – uśmiechnęła się i pogłaskała Leo po główce. Przy okazji wyciągnęła mały koc i okryła nim dziecko – Czym zawdzięczam sobie twoją wizytę ? – zapytała, parząc herbatę.
- Synu ! – do domu wszedł tata – Czy ty czasem nie powinieneś być na zgrupowaniu ? – zapytał zdziwiony. Oh shit ! Mogłem się tego domyśleć. Tata nigdy nie przegapił mojego meczu w reprezentacji.
- Nabawiłem się małego urazu – skłamałem gładko, zajmując miejsce przy stole.
- A gdzie moja wspaniała, przyszła synowa ? – zapytała z uśmiechem mama i podała mi kubek.
- Yyyy … zachorowała – kolejne kłamstwo.
- Oj – rzekła ze współczuciem – To może ja jej rosołek ugotuje.
- A co to jest ? – spytałem zdziwiony.
- Takie polskie z warzywami – machnęła ręką – Na pewno jej pomoże – poklepała mnie po włosach.
- Mamuś nie kłopocz się – złapałem ją za rękę.
- Spokojnie – puściła mi oko i ruszyła w stronę spiżarni. Tata od razu sięgnął po karty więc tak spędziliśmy następne cztery i pół godziny. Po uśmiechu Leo, bawiącego się z babcią nie wiedziałem, aby chciał wracać do domu, ale cóż… Nie chcę bardziej narażać się Oli. I tak obiecałem, że będę wcześniej.
- Odgrzej to i podaj Oli – poleciła i podała mi rosół zamknięty w słoiku.
- Dziękuję mamo – pocałowałem kobietę w policzek.
- Aaaa i ucałują ją od nas – uśmiechnęła się znacząco.
- Na pewno – trzecie kłamstwo na jedno popołudnie. Wspaniale, Reus ! – Do zobaczenia ! 


----------------------------------------------
Konfliktów ciąg dalszy. Wybaczcie. 
Też jestem już znudzona, ale nie mogę zrobić tego rach ciach, bo stanie się nudne ;)
Mam jeszcze jedną niespodziankę w zanadrzu :P 
Czekajcie cierpliwie do piątku ! :D
Pozdrawiam, Alex :*
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz