piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 44:




Obudziłam się w jasnym pomieszczeniu , które nie było moją sypialnią. Przetarłam oczy i podniosłam się na łokciach. W pokoju znajdowała się również Marcelina która próbowała odsłonić okno , które zakrywała ciemna zasłona
- No zabije go ! – krzyczała zdenerwowana ,gdyż zasłona nie dała ruszyć się z miejsca – Mówiłam Goetze żeby to naprawił !
- Złość piękności szkodzi – pocałowałam ją w policzek i w samej bieliźnie udałam się do łazienki
- Chcesz jakieś ciuchy ? – zajrzała do dużej , wnękowej szafy
- Tak – krzyknęłam czesząc włosy kiedy do sypialni wparował ucieszony Mario
- Oooo – wytrzeszczył oczy niczym pięciozłotówki – Dlaczego mnie nie wołacie ? Ciekawe jakby przypadkiem wskoczyły mi dwie równie piękne laseczki do łóżka – rozmarzył się , trzymając w dłoni biały kubek wypełniony kawą
- To by musiał być naprawdę przypadek – stwierdziłam odbierając ubrania od Marceliny śmiejącej się z miny zmieżdzonego przeze mnie swojego ukochanego. 

Widząc godzinę 9 na zegarze , pędem opuściłam dom i autobusem pojechałam pod stadion. Przemknęłam szybko długimi korytarzami , co łatwe w szpilkach nie było , i zdyszana wpadłam do swojego gabinetu. Dzisiejszy dzień wymagał ode mnie wiele siły , energii a przede wszystkim cierpliwości do piłkarzy , z którymi przeprowadzę rozmowy. Jako pierwszy przyszedł Mario , który takowej jeszcze nie przeszedł po zmianie klubu na BVB
- Przecież mogliśmy cie podwieźć – zaśmiał się siadając na kanapie
- Nie czaruj ! – uśmiechnęłam się. Chłopak opowiadał mi o tym jaka to Marcelina jest wspaniała, czasem nerwowa , zupełnie mijając się z tematem naszego spotkania. Nie zdawałam mu zbędnych pytań dlatego że widziałam że nie ma żadnych problemów. Kolejnym piłkarzem był …

Do gabinetu panny Mielewczyk odważnym krokiem wkroczył Marco . Widząc że dziewczyna siedzi na biurku ,  on usiadł na fotelu
Miała na sobie niebieską koszulę wpuszczoną w kremową, skórzaną spódnicę ozdobioną cienkim paskiem jeszcze bardziej podkreślającym wąską talię.
- To o czym chciałeś porozmawiać  ? – tak naprawdę Marco nie interesowały pytania dziewczyny , bo już wcześniej doskonale wiedział po co tu przyszedł – Problemy w domu ? Z dziewczyną ? –pytała dalej lecz mężczyzna w żółtej koszulce z napisem „ Reus” , opinającej mięśnie przestał słuchać od pierwszych słów , które zaczęła wypowiadać ze swoich kusząco malinowych ust . Brunetka wpatrywała się w kartki, więc on odsunął się bezszelestnie, żeby przechylić głowę i przez chwilę wpatrywać się w jej krągłe pośladki. Nie widział żadnych jej notatek które pisała niebieskim długopisem tylko  pochłaniał widok jej stóp obleczonych w wysokie szpilki, napiętych łydek i tylko fragmentów jej ud nieschowanych pod spódnicą. Marco pozwolił sobie dotknąć jej uda od tyłu. Ola zaskoczona tym gestem zamilkła na chwilę. Dopiero kiedy gorąca dłoń przesunęła się nieco wyżej odwróciła się do niego i oparła kolano o skórzany fotel. Nie miała zamiaru mu się sprzeciwia i bez słowa rozpięła dwa pierwsze guzki swojej koszuli odsłaniając beżowy stanik. Blondyn opuszkami palców dotknął jej delikatnych majteczek i zdecydowanym ruchem ściągnął je z niej do kostek. Rozpiął spodnie i jednocześnie sięgając po prezerwatywę, schowaną w tylniej kieszeni spodnek , rozpinał kolejne guzki jej bluzki. Dziewczyna z trudem zdjęła stanik i całując jego rozgrzane usta podwinęła spódnicę. Usiadła mu na kolanach pozwalając by ten zachłannie całował jej falujące w szybkim oddechu piersi. Najpierw jej drobne ciało wygięło się w łuk, potem on odczuł zaspokojenie jakie dało mu to zbliżenie z dziewczyną przyjaciela z którą to już drugi raz spotkali się bez wiedzy Roberta i Andżeliki . Kochali się krótko, prawie bezgłośnie, żeby hałasem nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi, biuro nie było miejscem skłaniającym do długich pieszczot, ale szybkich, niezobowiązujących numerków.
Kiedy brunetka doprowadzała bluzkę do porządku, Marco zawinął zużytą prezerwatywę w chusteczkę, nie mógł wyrzucić jej do kosza w jej gabinecie, bo to mogłoby spowodować lawinę niepotrzebnych domysłów, nawet jeżeli natknęłaby się na nią sprzątaczka. Dyskretne wyrzucenie jej do kosza na korytarzu czy w toalecie odsunęłoby wszelkie oskarżenia.
- Byłaś cudowna  szepnął na jej ucho . Dziewczyna nadal stała bardzo blisko niego, ale tym razem poprawiał już spodnie . Marco wstał, nawet w tak wysokich szpilkach była niższa od niego , pochylił się nad nią zmuszając ją, żeby oparła się o blat i całując wsunął jej język do ust. Jeden raz mu nie wystarczył, ale ponowne figle na biurku mogłyby okazać się dla nich zbyt ryzykowne. Ola oplotła jego biodra nogami czekając, aż ten ponownie będzie chciał pozbawić jej bielizny, ale przeliczyła się. Marco ją puścił.
- Mam nadzieję że to nie ostatni raz – niechętnie wstała, lecz odprowadziła go do drzwi i za nim je otworzyła blondyn klepnął ją w pupę i pocałował, żeby nie zapomniała ich fantastycznego zbliżenia.



Po kilku godzinach mogłam odetchnąć z ulgą. Na dziś dość się na rozmawiałam tak że moja szczęka odmawiała już posłuszeństwa. Rzuciłam się na krzesło , kiedy poczułam że na czymś siedzę , a była to bluza Marco którą zapewne zostawił wcześniej. Zadurzyłam się w jej zapachu i złożyłam w kostkę. Postanowiłam że odniosę ją do szatni. Miałam farta bo do końca treningu pozostało jeszcze dziesięć minut . Położyłam ją w odpowiedniej szafce a na małym lustereczku , również znajdującym się w środku , odbiłam swoje czerwone usta . Z bananem na twarzy wróciłam do gabinetu. Zamykając drzwi , zobaczyłam jak na kanapie leży Robert , trzymając swoje powieki aby nie zasnąć.
- A co ty tu robisz ? – zapytałam i podeszłam do biurka. Posegregowałam wszystkie dokumenty i powkładałam do odpowiednich teczek aby moja asystentka dostarczyła je Jurgenowi
- Całkiem wygodna ta kanapa – pochwalił wstając. Przeczesał ręką swoje włosy i pocałował mnie w policzek – Skończyłaś już ? – położył ręce na moich biodrach
- Tak – przytaknęłam , chowając swojego I Phona do torebki
- W takim razie porywam cię na kolację – powiedział stanowczo i złapał moją dłoń. Razem wyszliśmy ze stadionu udając się w stronę samochodu. Przez całą drogę nie mogłam opanować śmiechu przez żarty opowiadanie przez Lewusa. Wtedy przypomniałam sobie najlepsze lata naszej przyjaźni. Byliśmy niczym brat i siostra , a to w zupełności nam wystarczało a nie związek , który i tak nie ma przyszłości. Nie pokocham Roberta i doskonale to wiem , ale nie chcę zranić go rozstaniem. Kiedyś łączyło nas dziecko a teraz ? Nieciekawa przeszłość . On – rozwodnik a ja – rozwydrzona nastolatka , traktująca mężczyzn niczym zabawki.
- To tutaj – oznajmił gasząc silnik. Odpięłam pasy i wyszłam z czarnego mercedesa
- Jesteś głodna ?  - zapytał obejmując mnie ramieniem
- Jak wilk – uśmiechnęłam się i ruszyliśmy w stronę budynku najlepszej restauracji w Dortmundzie.

 – Chyba jednak zjemy coś w domu – stwierdziłam widząc jak lokal stoi w płomieniach
- Tam ktoś jest ! – krzyknął głośno , wskazując na sylwetkę jakiejś kobiety wołającej o pomoc , którą była Andżelika. Ta to umie znaleźć się w „ odpowiednim miejscu i czasie ”. Mój chłopak długo się nie zastanawiał i ruszył jej na ratunek , a w tym czasie ja zawiadomiłam straż i pogotowie, modląc się w duchu aby nic mu się nie stało. Te dwie minuty, które spędził w środku trwały niczym wieczność. Z ulgą odetchnęłam , kiedy zobaczyłam jak cały wychodzi z Andżeliką na rękach. Ta lalunia Marco ciągle ściąga na nas kłopoty ! Lewy podszedł bliżej i ułożył dziewczynę w bezpiecznej pozycji ,  czekając na karetkę pogotowia.
- Karetka już jedzie – oznajmiłam , widząc jak sprawdza jej puls
- Co z tego jak ona nie oddycha ! – odparł z wyrzutem i zaczął ją reanimować metodą usta- usta. Święta nie byłam ale tego było już za wiele.
- Robert do jasnej cholery co ty robisz ?! – krzyknęłam  że nawet nieżyjący by się obudził. Tak stało się i z brunetką. Oszołomiona otworzyła oczy i z całej siły strzeliła Lewemu w twarz. Masz za swoje – pomyślałam
- Jejku przepraszam – spojrzała na napastnika z politowaniem i zaczęła gładzić jego czerwony policzek
- Nie szkodzi – machnął lewą ręką , gdyż prawą przykładał do policzka co dawało mu pewną ulgę – Ważne że żyjesz – uśmiechnął się czule
- Nawet nie wiem jak ci dziękować – jeszcze chwila tego biadolenia a wyszłaby jakaś romantyczna scena do badziewnej komedii romantycznej
- Ykhym… - dałam o sobie znać. Zrobiłam znaczącą minę i skrzyżowałam ręce na piersiach. Robert spoważniał i pomógł podnieść się Andżelice
- Gdyby nie wy .. – zwróciła się w moją stronę , splatając dłonie niczym do pacierza 
- Tak , tak oczywiście – przerwałam jej oburzonym tonem – Skoro karetka już jest to my wracamy do domy – szarpnęłam Roberta za rękę a do dziewczyny podeszli przystojni ratownicy w pomarańczowych strojach. Tym razem ja siadłam za kierownicą. Widziałam jak Robert słodko uśmiechał się do brunetki kiedy odjeżdżaliśmy . Sama nie wiem dlaczego tak zareagowałam. W sumie ładna byłaby z nich para. Te same charaktery … W domu nie miałam ochoty słuchać Roberta dlatego ubrana w ciepłą piżamkę , położyłam się spać. 


--------------------------------------
Witajcie kochane ! 
Może dziś zacznę od rozdziału , który podzielony był na trzy fazy ( co da się łatwo zauważyć) - pierwsza brak weny , druga - nagły przypływ weny a trzecia znów kompletny brak weny. Cóż czasami tak bywa ;) 

We wtorek zagraliśmy fantastyczny mecz ale Liga Mistrzów jest tak okrutna że wynik liczy się w dwumeczu jednak my BORUSENN powinniśmy być dumni z tego co osiągnęły nasze pszczółki a nawet pozwolę sobie skomentować kilku: 

1. Roman - pokazał swoją znakomitą formę obraniając karnego 

2. MIKI - miał dwie super sytuacje tyle że szkoda że niewykorzystane 

3. Łukasz Piszczek - mimo długiej kontuzji zgrał się z zespołem i co chwila zjawiał się przy bramce rywala 

4. Oliver Kirch i Erik Durm - nie pozwalali sobie na żadne większe straty piłki za co duży plus 

5. Robert Lewandowski - jego mi trochę zabrakło ale nie ma się co dziwić. Zawodnicy realu wiedzieli co znaczy dopuścić go do bramki 

6. Mats Hummels - jak zwykle bezkonkurencyjny 


 no i został jeszcze nam strzelca dwóch znakomitych goli - MARCO <3 

Ja jednak nadal mam nadzieję że w tym roku to Real wygra Ligę Mistrzów mimo że nie kibicuję temu klubowi.  Bawarczykom zdecydowanie wystarczy tych wszystkich tytułów.

Już nie mogę doczekać się jutrzejszego meczu tym bardziej że jestem ciekawa jak na boisku zachowywać się będzie Mario , który prawdopodobnie będzie w wyjściowej jedenastce. 


To tyle moich wywodów ale chciałabym jeszcze pogratulować zebrania komentarzy i zgodnie z obietnicą niżej umieszczam zdjęcia mojej pracy. 


Życzę wszystkim wesołej i aktywnej soboty !;D
Pozdrawiam , Alex :* 





" Dumni po zwycięstwie , wierni po porażce"

4 komentarze:

  1. Szczerze mówiąc Olka bardzo mnie drażni jest nie fair co do Roberta i Marco.
    Może pomiędzy Lewym a Andżeliką cos zaiskrzy ;)
    Gorąco Cię pozdrawiam, kochana w ogóle nie było widać twojego braku weny. Piszesz świetnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, to ja komentuję c: Po pierwsze: Marcelina. Muszę przyznać, że to ona w jakiś tajemniczy sposób jest moją ulubioną bohaterką ;) jest taka miła, przyjazna i wogóle. Bardzo zazdroszczę Olce *_* Olka... hmm zgadzam się z Panią na górze. Jest zdecydowanie nie fair w stosunku do Marco i Roberta. Jest zakochana w Marco,ok. Tylko czemu kiedy Robert jest miły dla jakiejś innej dziewczyny robi się zazdrosna? :) wydaje mi się, że ona jest dosyć rozbita, ale to sprawia, że opowiadanie jest takie życiowe, bo przecież w prawdziwym życiu, takie historie się zdarzają ;) czyżby coś zaiskrzyło pomiędzy Robertem a Andżeliką? Byłoby fajnie gdyby wszyscy byli wreszcie szczęśliwi xD nie przejmuj się tym komentarzem, jest poplątany i sama go nie ogarniam xD Praca boska *____* zazcroszę talentu, bo sama mam go raczej niewiele ;P czekam na nexta, poinformuj mnie w zakładce SPAM na moim blogu ;) motywacji do treningu i miłego weekendu ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam Twojego bloga do LA ;) po więcej szczegółów zapraszam na mojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz to mnie Ola wkurzyla.
    Oni nie wiedza czego chca.
    Najpierw Ola, potem Marco i teraz znow Ola... -.-
    Jak piszesz odczuwam emocje, ktore towazysza bohatera ♥

    OdpowiedzUsuń