sobota, 27 września 2014

Rozdział 89:




Od samego rana chodziłam trzy Merty nad ziemią, to wszystko przez podekscytowanie kolacją, na którą zaprosił mnie Marco. Nawet, jeśli do czegoś dojdzie to musi się bardziej postarać. Niech wie, że taką tępą dzidę jak Claudia trzeba od razu wystawić ze drzwi, chwilę potem jak przez nie przejdzie. Póki Leoś spał mogłam wyjście jeszcze na poranne zajęcia fitness. Następnie zjadłam śniadanie i rozpoczęłam przygotowania.

~Marco ~
Od rana siedziałem w kuchni. Gotowanie nie jest moją mocną stroną tak jak seks. Niema to jak widzieć szeroki uśmiech spełnienia na twarzy swojej ukochanej. Dobra, wróćmy już na ziemię. Ciągle cos przypalałem albo przesoliłem. Ola musi wrócić do mnie, bo usycham tutaj bez niej jak nawet bez wody, nie mówiąc już o moim synku, bez którego nawet nie mam ochoty na oglądanie meczów. Jak widać bez swojej ukochanej, w kuchni też sobie nie radzę.
- Ada ! – krzyknąłem, a dziewczyna, trzy sekundy później, pojawiła się na dole.

- Czego znowu? – jęknęła niezadowolona, ponieważ wołam ją już kolejny raz. Tak naprawdę na co dzień wyglądało to całkiem inaczej. Przez nieobecność Oli zbliżyliśmy się do siebie. Lepiej ją poznałem, wiem czym się interesuje, znam jej wady i zalety, mamy wiele tematów do rozmów … Oboje bardzo potrzebujemy powrotu Oli, bo razem długo nie wyżyjemy. Poza tym, że mamy lewe ręce to wiecznie cicho nie będziemy, bo przyznam, że powoli zaczyna mnie nudzić to przymilanie.
- O mój boże – krzyknęła, widząc bałagan – Co za syf – skwitowała, a ja upewniłem się, ze lepiej będzie zamówić coś przez telefon.
- To może mi pomożesz ?
- Kolejny raz ? – popatrzyła na mnie jak na idiotę. Kiedy wcześniej tu przychodziła, kuchnia wyglądała o wiele lepiej. – Olka ma wrócić, bo inaczej obetnę ci tego małego ptaszka
- Skąd wiesz, że jest mały – oburzyłem się
- Po rozmiarze twoich bokserek – to akurat nie jest wytłumaczenie . Och, dziecino musisz się jeszcze wiele nauczyć.
- Ola nie narzeka – wzruszyłem ramionami.
- Bo cie kocha debilu !

~Ola ~
Drzwi rozstąpiły się, a w nich stanął wystrojony w garnitur Marco z łobuzerskim uśmiechem. Mój mafioso. Nie wiem co go tak śmieszy, bo ja stresuję się jakby to była moja pierwsza randka.
- Zapraszam – ruchem ręki wskazał, abym weszła. W środku unosiła się woń potraw, które pobudziły do życia moje ślinianki.
- Sam gotowałeś? – odwróciłam się w jego stronę, aby chwilę potem czuć jego wargi na swoich. No ej ! Miało być powoli.
- Powiedzmy – wzruszył ramionami, kiedy ja łapałam oddech po gorącym pocałunku.  Dopiero wtedy zauważyłam pięknie nakryty stolik w salonie, przy którym zasiadłam, kiedy Marco przynosił na tacy naszą kolację. 

Jak na dżentelmena przystało, nałożył na talerz wspaniałej zapiekanki i nalał wina do kieliszków.
- Ada sprawiała problemy ? – zapytałam przerywając ciszę.
- Żadnych – wyszczerzył się głupkowato. Naprawdę zaczynam podejrzewać, że mój chłopak coś bierze. – A Leoś ? Sprawiał problemy ?
- Czy ty mnie właśnie przedrzeźniasz ? – uniosłam prawą brew, podając mu talerz, aby włożył go do zlewu.
- Nie – odparł z udawanym oburzeniem – Po prostu dziwię się, że chcesz o tym rozmawiać.
- Chyba po to tu przyszłam – parsknęłam popijając wino.
- Zatańcz ze mną – zaproponował, ale jednak podałam mu swoją dłoń. Mimo że nie umiem tańczyć jakoś przetrwałam te kilka minut.
- Ola – mruknął, a ja podniosłam głowę, która spoczywała na jego klatce piersiowej. Tylko wtedy widziałam swoja stopy i mogłam zapobiec nadeptaniu jego. – Przepraszam
- Przecież wiesz, że już dawno przestałam się na ciebie gniewać – uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
- I nic nie powiedziałaś ?! – oburzył się
- Wspaniale gotujesz misiu – zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. – Ale chyba powinnam się już zbierać – stwierdziłam i wyswobodziłam się z jego ramion.
- Chyba nie myślałaś, że cię stąd wypuszczę – uśmiechnął się złowieszczo.
- Udowodnij mi, że się myliłam – zachichotałam cicho. Wystarczył jego jeden ruch i już niósł mnie do sypialni. 


------------------------------------------------
Następny w środę ! :D 


 

czwartek, 25 września 2014

Rozdział 88:




Ostatnie słowa Marco porządnie mną wstrząsnęły. Jeszcze nigdy nie widziałam , żeby płakał nawet wtedy, kiedy się rozstaliśmy. Całe popołudnie zajęły mi te refleksje. Nigdy nie mówił o sowich byłych ani dlaczego się rozchodzili, jednak Claudia pobiła wszystko. Oszem może ja też straciłam dziecko, ale nie było to zamierzone. Wypadek. Wypadek, którego nie zapomnę do końca życia.
                Od mojej rozmowy z Marco minął już tydzień. Powoli wracam do normalnego życia( czyt. Nie leżę już cały dzień na kanapie i nie wpatruję się w sufit). Co dzieje się u Marco ? O tym informuj mnie codziennie Mario. Opowiadał jak chodzi struty i tęskni za nam, a Claudię już dawno odesłał do diabła.
                Dziś postanowiłam spotkać się z blondynem. Leoś nie może zapomnieć taty. Po zachowaniu małego wnioskuję, że również tęskni za tatą. Wieczorami płacze, jest rozdrażniony…
- Czy mi się wydaje, ale ty właśnie się uśmiechasz – do łazienki weszła Marcelina, kiedy robiłam makijaż. Delikatny i skromny. 

- Wydaje ci się – stwierdziłam, doskonale ukrywając emocje i schowałam kosmetyki. Tak ! Byłam cholernie szczęśliwa, że znów go zobaczę.
- Pogódźcie się w końcu – powiedziała błagalnym tonem i zilustrowała mój strój.

- Jeżeli wam przeszkadzamy to powiedz – zabrałam Leo z łóżka i włożyłam do wózka, przykrywając cienkim kocykiem.
- Nie ! – krzyknęła w geście obrony – Chyba nie chcesz, aby Marco stracił swoją dotychczasową formę – to już się nazywa szantaż emocjonalny.
- Nie chcę, ale potrzebuję jeszcze czasu – tak naprawdę to mu uwierzyłam, ale nie jestem pewna czy mogę ufać. Nie chcę być codziennie zazdrosną zołzą. Pocałowałam kuzynkę w policzek i opuściłam dom. Spacerkiem udałam się do parku, gdzie na ławce z bukietem kwiatów w ręce, czekał Marco. 

- Cześć – mój głos sprawił, że podniósł głowę. Wstał i wręczył mi bukiet lecz, kiedy chciał pocałować w policzek, odsunęłam się. Wybaczyłam mu, bo mam pewność, że mnie nie zdradził i cholernie za nim tęsknię, ale nadwyrężył mojego zaufania, którego nie odbuduję z dnia na dzień.
- Dobrze Was widzieć- uśmiechnął się
- Piłeś- złapałam jego podbródek i dokładnie obejrzałam. Pił. Znam go długo i wiem, kiedy rozpoznać ten stan.
- Nie- zaprzeczył, unosząc ręce w geście obrony
- Nie okłamuj mnie – westchnęłam – Zastanawiałeś się może kto się nami będzie opiekował, kiedy stracisz pracę ? – zapytałam z uśmiechem.
- To oznacza, że … wrócicie ? – zapytał niepewnie.
- Marco posłuchaj – odeszłam od wózka i przybliżyłam do chłopaka, łapiąc w pięści jego marynarkę. – Wybaczyłam ci i dobrze o tym wiesz, że cię kocham , ale musisz poczekać zanim wrócimy. Oczywiście nie bronię ci się spotykać z małym …
- Będę czekał ile zechcesz – pocałował mnie w głowę, kiedy z wózka rozległo się gaworzenie Leo.
- Chodź tu – Marco wziął go na ręce. Muszę przyznać, że mimo alkoholu jakoś trzymał się na nogach. – Urosłeś piłkarzu ! – zaśmiał się
- Po tacie – skomentowałam.
                W parku spędziliśmy całe popołudnie. Jeszcze nigdy nie widziałam cudowniejszego widoku ojca z synem. Szczerze to myślałam, że droga do domu Marceliny będzie o wiele dłuższa. Nie chciałam się rozstawać z Marco.
- Pamiętaj o co cię prosiłam. Masz grać dla nas ! – pogroziłam mu palcem, opierając się o furtkę.
- Będę miał to na uwadze – puścił mi oczko, a moje nogi zrobiły jak z waty. Dobrze, że ta furtka tu jest. – Szkoda, że tu już – stwierdził, patrząc na dom.
- Zawsze możesz odwiedzić nas jutro – zaproponowałam
- A ciebie  ? – spytał skoncentrowany, głaszcząc małego po główce.  Odszedł do wózka i zrobił to czego się obawiałam. Podszedł bliżej. Nie widząc sprzeciwu na mojej twarzy, położył ręce na mojej tali.
- Będę na zajęciach w Gym zone – oznajmiłam
- Dalej się odchudzasz ? – mruknął z niezadowoleniem
- Dam o siebie Marco , dbam – poprawiłam go. Nie wiem, ale chyba wydaje mi się, że jego twarz jest coraz bliżej, a pijacki oddech czuję na policzku – A teraz idź już spać, bo jutro musisz być na treningu – szybko pocałowałam go w policzek. Złapałam za rączkę wózka i ruszyłam w stronę domu.
                W środku Marcelina i Mario spędzali wieczór na kanapie. W sumie należało im się trochę prywatności. Po cichu z Leo udaliśmy się na górę, gdzie zajęliśmy łóżko.
- Tatuś napisał- przysunęłam się do dziecka, oglądającego żyrandol i otworzyłam wiadomość.

Powinienem spać, ale zapomniałem zapytać czy nie chciałabyś pójść jutro ze mną na kolację?

Zaśmiałam się pod nosem i odpisałam:
Jeżeli zrobisz ją sam :D

Haha i tu cię mam Reus ! Ty nie umiesz gotować.

Jak dobrze pójdzie to uda mi się coś zrobić

Hmmm…

W takim razie jutro o 19.00 ;)

Odłożyłam telefon na szafkę.
- Widzisz skarbie – pocałowałam Leo w głowę – Tatuś nas kocha i bardzo się stara – Otuliłam dziecko swoim ciałem i razem udaliśmy się w objęcia Morfeusza. 



------------------------------------------------------
Dodaję i lecę pisać kolejny ;)
Przed chwilą zauważyłam, że zgubiłam rozdział napisany na kartce. 
Czeka mnie więc improwizacja ! ;) 
Z tej okazji następny w niedzielę :) 
Miłego wieczoru 
Pozdrawiam, Alex :* 

 

poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 87:




- To powinno ci pomóc – Marcelina podała mi kubek jakiegoś cuchnącego świństwa. Ach tak , to się chyba nazywa melisa. Sama usiadła obok mnie i objęła ramieniem. – Skarbie będzie dobrze – pocieszyła, zakładając moje włosy za ucho.
- Nic nie będzie – odparłam, biorąc pierwszy łyk czego pożałowała. Przełknęłam go jednak, aby nie robić przykrości kuzynce, która i tak mimo natłoku obowiązków przyjęła mnie do siebie. – Wszystko przez tą jebaną Claudię.
- Proszę cię … - wywróciła oczami – Nie wiesz co działo się później
- Mam ci opowiedzieć ze szczegółami jak TO się robi ? – popatrzyłam na nią jak na idiotkę.
- Nie – spuściła głowę
- Zapewniał, że nas nie zostawi- chlipnęłam, wtulając się w jej sylwetkę – Co teraz będzie ? Leoś będzie wychowywał się bez ojca ?   
- Tylko nie podejmuj pochopnych decyzji – ostrzegła –Znam Marco troszkę dłużej niż ty i wiem, że nie uwierzy Claudii w jakieś głupie tłumaczenia
- Jasne, właśnie to pokazał – wywróciłam oczami – To koniec. Nie będę z człowiekiem, który zawiódł mnie i naszego syna. Nie będziemy już razem …

~Marco~
Nie przespałem ani godziny tej nocy, czekając na powrót Oli. Teraz jestem pewien, że musiało się coś stać inaczej zadzwoniłaby albo choć napisała SMS’a. Niechętnie zwlokłem się z łóżka i założyłem ubrania. Kiedy zszedłem na dół w kuchni paradowała już Claudia w kusej piżamie w kwiatki. Nawet nie zwróciłem na nią uwagi ze względu na to, że tęskniłem, jak pies, za Olą. Boję się, że to właśnie przez nią, Ola nie chce ze mną rozmawiać w czym upewnił mnie Mario, wpadając do domu bez pukania.
- Stary masz przesrane – skwitował zdyszany siadając na krześle.

- Wiesz, gdzie jest Ola ? – zapytałem w całości ignorując to jak Claudia wywraca oczami.
- U nas – odpowiedział, a ja odruchowo złapałem za kluczyki do samochodu.
- Nie wpuszczą cię – zatarasował mi drogę – Ola widziała cię z tą dziwką – dodał z pogardą
- Mów ciszej ! Wszystko słyszę – burknęła, opierając się o blat – Może teraz pochwal się przyjacielowi jak chciałeś mnie przelecieć.
- Zamknij się – krzyknął w jej stronę. W tej chwili jakoś nie obchodziło mnie to co powiedziała blondynka. Może ją pieprzyć nawet Obama, a ja chcę tylko moją Olę.
- Mario – złapałem go za ramiona- Bardzo źle jest ?
- Jako przyjaciel powiem ci, że tak – stwierdził – Stary przecież dobrze pamiętasz to co się działo półtorej roku temu to po co pakujesz się w jakieś miłosne gierki z nią !
- Bo jestem lepsza – wtrąciła się za co skarciłem ją wzrokiem ale miałem ochotę tylko powiesić. Z urażoną miną wielka dama poszła na górę.
- Do niczego nie doszło – przyznałem załamany, siadając na krześle
- Wierzę ci bo cię znam – usiadł obok i poklepał po plecach- Ale to nie mnie musisz się tłumaczyć
- Ona mi tego nie wybaczy – mruknąłem
- Nie dowiesz się jak nie spróbujesz – odpowiedział i pociągnął mnie do swojego samochodu – A tą lalunie jak najszybciej wypierdol z domu. W dupie mam całą tą cholerną książkę
- Nawet nie zawaham się tego zrobić – stwierdziłem i ruszyliśmy. Do domu nieudało mi się nawet wejść, bo Marcelina zagrodziła mi drogę z tłuczkiem do kotletów w reku. Gdyby nie pomoc Mario mogłoby się to skończyć dla mnie tragicznie. Mam nadzieję, że nie będzie miał przeze mnie problemów. A pieprzyć to ! Ola i nasz syn są ważniejsi. Kiedy tylko wszedłem do środka zauważyłem, że Ola leży na kanapie przykryta ciepłym kocem. Na niskim stoliczku leżał stos chusteczek, a Leoś spał niedaleko wózku. Kucnąłem obok kobiety mojego życia lecz ona nie zdecydowała się nawet na mnie popatrzeć, bo schowała głowę w koc.
- Po co przyszedłeś ? – zapytała chłodnym tonem
- Wytłumaczyć …
- Nie musisz – ucięła – Właśnie widzę ile dla ciebie znaczymy
- Kochanie …
- Nie kochaniuj mi tu !
- Do niczego nie doszło kurwa ! – ze złości wyrwałem jej koc.
- Nie klnij – upomniała mnie – Tu jest dziecko …
- To mnie wysłuchaj …
- Nie potrafię – kolejny raz mi przerwała – Nie potrafię zaufać c kolejny raz – po jej policzku spłynęła samotna łza. Chciałem ją wytrzeć ale mi na to nie pozwoliła. Chciałem wycałować całą jej twarz z tych wszystkich łez, które przeze mnie uroniła.
- Nie musisz skarbie- pocałowałem ją w czoło. Doskonale wyczułem jak po jej ciele przechodzą ciarki – Będę o ciebie walczył. O ciebie i naszego syna, bo ty w przeciwieństwie do Claudii urodziłaś go , pokochałaś i nadal się nim opiekujesz, a ona po prostu je zabiła – na samo wspomnienie coś ścisnęło mnie w sercu. Z całej siły powstrzymywałem się aby nie uronić choć jednej łzy. Teraz powiecie co to za facet, kiedy płacze ale te wspomnienia były dla mnie zbyt bolesne. Ola zobaczyła moją reakcję i chciała mnie zatrzymać lecz ja wybiegłem z domu , trzaskając drzwiami. 

---------------------------------------------------
Opóżnienie, bo dopadła mnie choroba :(
Pozdrawiam z ciepłego łóżeczka ! ;)
Alex :* 

                              Skoro jesteśmy już przy temacie XD