niedziela, 7 września 2014

Rozdział 82 + 1 ROK BLOGA !


Kochane ! 
Tu już rok jak jestem z Wami. Niezapomniany rok, który przyniósł mi wiele radości. Do tej pory nie mogę uwierzyć w taką ilość wyświetleń i komentarzy ( wszystko za chwilę zdradzę). 
      Jak same widziałyście , bywało różnie. Gorzej, lepiej , brak weny, ale jakoś to wszystko przezwyciężyłam dzięki WAM ! Byliście ogromnym wsparciem dla mnie :) Jest mi strasznie miło. Nie będę tutaj wymieniać wszystkich, ale dziękuję każdemu czytelnikowi. Również tym anonimowym !  
      Historia się jeszcze nie kończy. Będziecie miały okazję jeszcze trochę poczytać te moje wypociny. Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować jeszcze kilka opowiadań, które przypadły by Wam do gustu.
      Przygotowałam na dziś jeszcze kilka niespodzianek. Pierwszą jest to bardzo satysfakcjonująca statystyka, następnie będziecie mogli dowiedzieć się jak naprawdę wyglądam, a trzecie to oczywiście rozdział. 

Więc zaczynamy ! : 

 POSTY - 98
WYŚWIETLENIA- 50 300 <3 Uwielbiam was !
OPUBLIKOWANE KOMENTARZE  - 467 
OBSERWATORZY - 19 ( Sądzę , że jest was o wiele więcej :D )
LICZBA WYŚWIETLEŃ W OSTATNIM MIESIĄCU - 8 020 


Szczerze , to myślałam nad tym , aby wyłonić rozdział , który podobał się Wam najbardziej , ale byłoby to skomplikowane, ponieważ każdemu z Was zapewne przypadł nie jeden rozdział. :)
          No to teraz macie okazję zobaczyć mnie w całej okazałości. Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć zapraszam do zakładki O mnie :) Oczywiście na obu blogach istnieją takie. 



 
 
Myślę, że tu zbędnego komentarza nie trzeba.  Pod spodem czeka na Was rozdział z wielką nispodziewanką ;D Czekam na Wasze komentarze ! :D
======================================================



Kiedy obudziłam się następnego dnia , Marco już leżał obok mnie. Mężczyzna nie miał na sobie koszulki , a na jego równomiernie unoszących się mięśniach smacznie spał nasz Leoś. 
- Dzień Dobry skarbie – jak zwykle blondyn powitał mnie całusem w czoło. – Wszystko okej ?
- Tak – przytaknęłam zgodnie z prawdą i pogłaskałam moje dziecko po główce.
- Wiesz kochanie … - zaczął tleniony bawiąc się moimi kasztanowymi włosami. – Trener jeszcze nie widział Leo i może tak przyszlibyście dziś na trening
- Marco – westchnęłam ciężko – Przecież on ma dopiero tydzień !
- Oluś – zrobił maślane oczy – Przyszły piłkarz od najmniejszego musi być na boisku
- A skąd wiesz że będzie piłkarzem ? – zapytałam w seksownym uśmiechu przegryzając wargę
- Umiejętności dostał w moich genach – wzruszył ramionami
- Ale 50 % jest i tak moich – odparłam cwaniacko
- Po tobie będzie wiedział jak porozumiewać się z kolegami , którzy będą zazdrościć jego świetlanej kariery – odpowiedział
- Weź ! – trzepnęłam go poduszką – Może wcale nie zechce być piłkarzem tylko … - ucięłam i podrapałam się po głowie - … Hmmm … strażakiem – palnęłam , a blondyn wybuchł śmiechem przez co nasz mały szkrab zaczął się budzić – Jesteś okropny – skwitowałam i wstałam z łóżka. Narzuciłam na siebie szlafrok , który wisiał na krześle obok i stanęłam obok drzwi od łazienki. – Pamiętaj,  że to również mój syn – pogroziłam mu palcem i weszłam do pomieszczenia kompletnie zapominając o jego zamknięciu. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w wygodne ciuchy. 

Nie miałam siły na chodzenie w szpilkach. Szczególnie po wczorajszym. Na samo wspomnienie dół mojego brzucha zaczyna wariować.  Odrzuciłam od siebie te sprośne myśli , wyszłam z łazienki i przygotowałam wózek Leosia na nasze wyjście. 

Zniosłam go na dół ,  gdzie Marco z Leosiem przygotowywali śniadanie. Taki kucharzy to ja mogę mieć w kuchni codziennie. Widok ten cieszył mnie podwójnie gdyż długo przed porodem szykowałam się na to, że Marco ze względu na mecze i treningi będzie spędzał z nami mało czas , a tu proszę taka niespodzianka ! Widać jak bardzo się stara i właśnie za to kocham tego mojego blondaska.
- Chodź synuś – zabrałam małego z rąk Marco i podałam mu rozrobione w butelce mleko. Blondwłosy w tym czasie ustawił wszystko na stole dzięki czemu mogliśmy szybciej zjeść śniadanie , które nie tylko było zdrowe, ale również pożywne i sycące. Kiedy my sobie gawędziliśmy jak stare małżeństwo , Leoś znudzony tymi bełkotami zasnął. Marco zajął się małym , a ja zaczęłam sprzątać ze stołu. Równość musi być. On zrobił , ja skończę.
- Naprawdę nic cię nie boli ? – poczułam jak obejmuje mnie od tyłu.
- Nie –odpowiedziałam delikatnie się uśmiechając – Wiedziałam na co się decyduje – przyznałam odwracając się w jego stronę.
- Ale to ja byłem stęskniony – oparł swoje czoło o moje.
- Biedaczek – zachichotałam
- Może jednak pójdziemy do lekarza ? – nadal upierał się przy swoim.
- Naprawdę chcesz się do tego przyznać lekarzowi ? – uniosłam prawą brew. Marco natychmiast odpowiedział mi swoją skwarzoną miną. – Nic mi nie jest – zapewniłam i delikatnie ucałowałam go w usta. – Teraz chodź – złapałam jego dłoń i powędrowaliśmy do korytarza, gdzie czekał na nas wózek z Leo. Wzięliśmy go na dwór i wolnym spacerem udaliśmy się pod stadion. Pogoda była słoneczna , ale nawet to nie pozwoliło mi się nią delektować. Fanów Marco uwielbiam, ale ci brukowce potrafią być naprawdę denerwujący. Dobrze, że nie odważyli się podejść bliżej.  Naszego synka widział już cały świat, a oni jak zwykle potrzebują sensacji. Wystarczy wejść na Instagrama lub Facebook’a mojego lub Marco.
                Kiedy już byliśmy na miejscu, Marco pobiegł do szatni , a ja poszłam na murawę. Na ławce rezerwowych akurat siedziała druga żona Jurgena – Ulla do której postanowiłam podejść. 

- Dzień Dobry – przywitałam się promiennie.
- Witaj Olu – wstała by ucałować mnie w policzek , a następnie ruchem ręki oznajmiła abym usiadła. Niestety podczas wykonywania tej czynności pierwszy raz poczułam ból.
- Dziecko , a tobie co się stało ? – zapytała widząc na mojej twarzy lekki grymas bólu , z którym starałam się walczyć aby w końcu zniknął.
- Nic – odpowiedziałam w popłochu.
- Oj dzieci , dzieci – westchnęła, a ja poczułam jak się rumienię – Chyba z tym panem z 11 na koszulce muszę porozmawiać co ? – popatrzyła na mnie
- Nie trzeba – uśmiechnęłam się – Jest kochany
- W to ja nie wątpię – przyznała – Ale pamiętaj , abyś zawsze miała na celu swoje dobro, a  nie potrzeby twojego faceta …
- Które są równie ważne – przerwałam jej.
- Oj chyba nie dojdziemy do kompromisu – swoim uśmiechem rozluźniła atmosferę. – W zasadzie to nie o tym chciałam z Toba porozmawiać – moja zaciekawiona mina pozwoliła jej kontynuować – Być może za niedługo chciałabyś wrócić do pracy i chciałam zaoferować ci pomoc. Nudzę się sama w domu , a tym małym kawalerem chętnie bym się zajęła – zajrzała do wózka.
- Naprawdę ?! – pisnęłam szczęśliwa. A już myślałam, że będę musiała szukać jakiś odpowiednich kandydatek na opiekunki.
- Oczywiście że tak – położyła rękę na moim ramieniu.
- Wyręczyła mnie pani w szukaniu – przyznałam , a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Traktuję cię prawie jak córkę, a małego chętnie pobawię – zaśmiała się.
- Kochanieeeeeeee ! – z połowy boiska , krzycząc przy okazji , przybiegł do nas zdyszany Marco. – Leo nie był jeszcze w szatni. Przyjdź po nas za 5 minut – oznajmił i znów go nie było.
- Ach, ten Reus - westchnęła Ulla – Zupełnie przypomina mi Jurgena w młodości – tym razem obie wybuchłyśmy śmiechem , z którym powędrowałyśmy do tunelu. Dogadanie wszystkich szczegółów zajęło nam z 8 minut więc stwierdziłam , że czas odebrać moim milusińskich. Kiedy weszłam do środka nikogo tam nie było. Chciałam wyjść , ale dziwnym trafem drzwi zamknęły mi się przed nosem. Już dawno zwracałam się do dyrektora , aby w końcu je wymienili, ale kto tam posłucha psycholożki. Nagle usłyszałam czyjeś kroki dochodzące z łazienki. Myślałam, że to Marco próbujący jakiś kolejnych erotycznych gier lecz ten głos nie należał do niego.
- Mo ? Seksiaku to ty skarbie ? – zza drzwi głowę wyłoniła Magda. Ubrana była w bardzo kobiecą bieliznę, a widząc mnie zrobiła minę jakby widziała ducha , a nie człowieka.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !  - obie zaczęłyśmy krzyczeć.  Ja ? Ja ze złości , że musiałam z nią tu utknąć , a ona ? A kto tam zrozumie tą histeryczkę! Jako pierwsza postanowiłam się opanować i postanowiłam uderzyć pięściami w drzwi. Nie będę siedzieć z ta panią w jednym pomieszczeniu. To zbyt ryzykowne.
- Myślałam że to Mo – powiedziała zakładając szlafrok.
- Tak ? – zapytałam udając niedowierzanie – A ja , że święty Mikołaj – zakpiłam kiedy usłyszeliśmy śmiech chłopaków, którzy usiedli przy wentylatorze po drugiej stronie korytarza.
- Uprzedzamy wasze pytania: Nie wyjdziecie stąd – oznajmił dosadnie Leitner.
- No chyba , że się pogodzicie – dodał Marco
- W szafce macie wino i żelki. Miłego party – znów cisza.
- No to sobie tu posiedzimy – westchnęłam osuwając się po drzwiach na podłogę.

Magda nigdy nie próżnowała, a to w najbliższym czasie na pewno się nie zmieni. Jako pierwsza zabrała się za picie i jedzenie, które podarowali nam chłopacy, aby umilić nam czas spędzony w tej pieprzonej szatni.
- Nie odezwiesz się ? – zapytała słysząc płacz Leosia.
- Ten rudzielec go zabrał, więc niech własnymi cyckami karmi – odparłam wściekła. Brunetka odstawiła kieliszek i cicho się zaśmiała. Przyznam, że rozluźniło to trochę tą napiętą atmosferę miedzy nami, którą można byłoby kroić nożem.
- W sumie racja – stwierdziła wzruszając ramionami.
- To może teraz ty coś powiesz ? – zaproponowałam nalewając sobie wina do wolnego kieliszka.
- A ty nie masz mi nic do powiedzenia ? – spojrzała na mnie. No tak Pietrasik, nadal graj głupka, a na pewno szybko stad wyjdziemy !
- Nie – ucięłam. Nie miałam nic na sumieniu. Była moją przyjaciółką i jako pierwsza zniszczyła to pomiędzy nami.
- Tak wiem to moja wina – przyznała z wielką niechęcią malującą się na twarzy – Zadowolona ?
- Za to raczej nas nie wypuszczą – stwierdziłam biorąc łyk wina.
- Możemy się w końcu zachowywać jak przyjaciółki  ?
- Magda – odłożyłam kieliszek – To ty pierwsza zniszczyłaś to wszystko, a teraz zobacz – Robert jest z Anką, a nam pozostało tylko wspomnienie. Warto było się obrażać ? Naprawdę ?
- Wiem – pociągnęła nosem, a jej oczy zaszkliły się. – Nie chciałam, żeby tak wyszło – przyznała, a w jej głosie słychać było szczerość  – Wybaczysz mi ? – spytała nieśmiało podnosząc na mnie wzrok.
- Oczywiście, że tak – prychnęłam i rozłożyłam ręce na boki – Ale nigdy więcej kłótni o faceta – pogroziłam jej palcem. Brunetka tylko pokiwała głową i mocno się do mnie przytuliła.
- No zuch dziewczynki – pochwalił Leitner stojąc wraz z Marco i Leo w drzwiach.
- A tobie lamo dostanie się w domu – powiedziałam w stronę blondyna i wstałam z podłogi otrzepując swój tyłek z trawy, którą przynieśli piłkarze z boiska.
- Uuuuu – zawył Mo – To oznacza nic innego jak seks – zaśmiał się.
- Brawo Mo – poklepałam go po głowie – Ale trzy tygodnie bez seksu – poprawiłam z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Nie !błagam !Ola ! Nie ! – krzyczał blondyn biegnąc za mną, kiedy szłam w stronę samochodu, który stał na parkingu przed stadionem.
- Chodź skarbie – zabrałam z jego rąk Leo i ucałowałam w główkę – Tatuś dziś przegiął pałkę – powiedziałam i otworzyłam drzwi zgrabnie siadając na miejscu pasażera.
- Ale się pogodziłyście – krzyknął tupiąc nogą niczym obrażony trzylatek. Nic na to nie odpowiedziałam, ponieważ zaczęłam bawić się z moim synkiem, który o wiele lepiej czuł się na moich kolanach niż w nosidełku. Marco okrążył samochód i wsiadł do środka ze smutną miną. Smutną ? Nie bardzo mogłam wyczytać czy jest zły.
                W domu było bardzo gorąco. Uchyliłam okno  i usiadłam na kanapie. Kątem oka zerkałam jak Marco krąży po kuchni. Specjalnie wyjęłam swoją pierś i zaczęłam karmić mojego maluszka.
- Tatuś cię wygłodził tak ? – mruknęłam słodkim głosem. Chłopczyk tylko kilka razy pomachał rączkami- Nie martw się. Teraz będziesz korzystał ile chcesz – dodałam nieco głośniej i wtedy usłyszałam jak pięść Marco uderza w blat- Coś się stało ? – skupiłam wzrok na jego umięśnionym ciele.
- Nieee – odparł przeciągle – Kran się zaciął – wyjaśnił. Cicho zachichotałam pod nosem. Kiedy mój synek był już do końca najedzony, zabrałam go do pokoju, gdzie spokojnie zasnął. Przykryłam go kocykiem i wróciłam na dół rozpłaszczając dupę na kanapie przed telewizorem. Długo nie mogłam na nią popatrzeć, ponieważ farbowane blond włosy zasłoniły mi cały obraz. Oczywiście, że był to Marco, który aktualnie klęczał obok kanapy i patrzył mi prosto w oczy.
- Przepraszam
- Odejdź bo zasłaniasz – udałam niewzruszoną. Uwielbiam się z nim droczyć co nie zmienia faktu, że najpierw powinien uprzedzić mnie iż zamierza zamknąć mnie w szatni z Magdą.
-Ola – powiedział spokojnie, ale stanowczo – To nadal miałem patrzeć jak się okładacie pięściami ?! – podniósł głos. Och , mój chłopak zdenerwowany. To nie zmienia faktu, że nadal cholernie seksowny.
- Podobno bijące się kobiety są podniecające – stwierdziłam wyciągając do góry szyję, aby móc zobaczyć zapowiedz kolejnego odcinka serialu o chłopakach z Big Time Rush.
- Kurwa mać ! – krzyknął. Wyrwał mi pilot i rzucił nim o ścianę – To był pieprzony pomysł Mo !
- I tak nie będzie dziś ruchania – powiedziałam wstając. Kopnęłam kawałek plastiku, który został po pilocie i ruszyłam w stronę schodów.
- Oj mylisz się kochana … – ej ! Znam ten uśmiech. Złapał mnie za nadgarstek i obrócił tyłem do siebie. Jego idealnie zbudowany tors stykał się z moim plecami.  Jego oddech wodził po mojej szyi znajdując odpowiednie miejsce. Przyssał się do skóry po mojej prawej stronie i mocno przegryzł. Teraz to ja się nigdzie nie pokaże. Kiedy stwierdził, że wielkość i kolor jest dobry delikatnie dmuchnął w nią. – I to grubo – dodał zadowolony i pociągnął mnie w stronę sypialni.


~3 h później ~
- Jesteś brutalem wiesz ? – zapytałam roześmiana leżąc na jego nagim torsie. Palcem wodziłam po każdym jego mięśniu.
- Wiem – uśmiechnął się cwaniacko i cmoknął mnie w czoło.
- A co z pilotem ? – zagadnęłam kładąc brodę na jego ramieniu.
- My tu w takiej romantycznej scenerii, nadzy , okryci tylko pościelą, tuż po seksie, a ty mi o pilocie ?! – zbulwersował się na co wybuchłam śmiechem. – Ej – popatrzył na mnie badawczo – Bo jeszcze telewizor wyrzucę – zagroził, kiedy z sąsiedniego pokoju usłyszeliśmy płacz Leo. – Ja pójdę – oznajmił przykrywając mnie kołdrą po samą szyję. Nie doczekałam się jego powrót , ponieważ Morfeusz zabrał mnie w swoje objęcia.
                Obudziłam się w białym pomieszczeniu. Światło dzienne, które przedostawały się przez duże okna strasznie mnie oślepiało. Kiedy już przyzwyczaiłam się do takiego natężenia zobaczyłam kanapę. Dużą kanapę o jasnym kolorze, a na niej siedzące dwie postacie, które od razu  rozpoznałam.
- Mama ? Tata ? – odezwałam się cicho. Mój język nie miał sił wymawiać niczego więcej. Skąd się tu wzięłam ?! Przed chwilą przecież byłam w łóżku z Marco i kochaliśmy się. Z tych rozmyślań aż zaschło mi w ustach.
- Ola ! Jakie szczęście – do mojego łóżka podbiegła mama i pogłaskała po głowie. – Adam zawołaj lekarze –rozkazała i usiadła obok mnie. Złapała za dłoń i przyłożyła sobie do policzka – Jakie szczęście – powtórzyła.
- Mamo jaki lekarz ? – pytałam zdezorientowana. Leosia rodziłam już tydzień temu, a przed wczoraj wyszłam ze szpitala. – Co się tu do cholery dzieje ?! – krzyczałam wytężając wszystkie siły – Gdzie jest Marco i Leo ?!
- Kochanie spokojnie – odgarnęła włosy z mojej twarzy. Popatrzyłam na nią, a łzy same cisnęły mi się do oczu. – Jaki Marco ? Jaki Leo ? – zapytała zdziwiona.
- Marco mój chłopak – oznajmiłam – A Leoś syn
- Ola musiała co się coś przyśnić – uśmiechnęła się pokrzepiająco – Miałaś wypadek
- Nie pieprz głupot ! – krzyknęłam – Zawołaj mojego chłopaka natychmiast !
- Nikogo nie zawołam skarbie – odparła – Ty masz dopiero 15 lat …




 

 Marco w garniturze również specjalnie na tą okazję :)

2 komentarze:

  1. Super. Nie wierze że minął już rok a ja czytam 82 rozdział to chyba najdłuższy blog jaki czytałam. A rozdział świetny jak zwykle. Sądze że to tylko sen Oli. Czekam na następny. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Cooo?!?! Mam nadzieje że to tylko sen ;) super rozdział <3

    OdpowiedzUsuń