Kochane !
Tu już rok jak jestem z Wami. Niezapomniany rok, który przyniósł mi wiele radości. Do tej pory nie mogę uwierzyć w taką ilość wyświetleń i komentarzy ( wszystko za chwilę zdradzę).
Jak same widziałyście , bywało różnie. Gorzej, lepiej , brak weny, ale jakoś to wszystko przezwyciężyłam dzięki WAM ! Byliście ogromnym wsparciem dla mnie :) Jest mi strasznie miło. Nie będę tutaj wymieniać wszystkich, ale dziękuję każdemu czytelnikowi. Również tym anonimowym !
Historia się jeszcze nie kończy. Będziecie miały okazję jeszcze trochę poczytać te moje wypociny. Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować jeszcze kilka opowiadań, które przypadły by Wam do gustu.
Przygotowałam na dziś jeszcze kilka niespodzianek. Pierwszą jest to bardzo satysfakcjonująca statystyka, następnie będziecie mogli dowiedzieć się jak naprawdę wyglądam, a trzecie to oczywiście rozdział.
Więc zaczynamy ! :
POSTY - 98
WYŚWIETLENIA- 50 300 <3 Uwielbiam was !
OPUBLIKOWANE KOMENTARZE - 467
OBSERWATORZY - 19 ( Sądzę , że jest was o wiele więcej :D )
LICZBA WYŚWIETLEŃ W OSTATNIM MIESIĄCU - 8 020
Szczerze , to myślałam nad tym , aby wyłonić rozdział , który podobał się Wam najbardziej , ale byłoby to skomplikowane, ponieważ każdemu z Was zapewne przypadł nie jeden rozdział. :)
No to teraz macie okazję zobaczyć mnie w całej okazałości. Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć zapraszam do zakładki O mnie :) Oczywiście na obu blogach istnieją takie.
Myślę, że tu zbędnego komentarza nie trzeba. Pod spodem czeka na Was rozdział z wielką nispodziewanką ;D Czekam na Wasze komentarze ! :D
======================================================
Kiedy obudziłam się następnego dnia , Marco już leżał obok
mnie. Mężczyzna nie miał na sobie koszulki , a na jego równomiernie unoszących
się mięśniach smacznie spał nasz Leoś.
- Dzień Dobry skarbie – jak zwykle blondyn powitał mnie
całusem w czoło. – Wszystko okej ?
- Tak – przytaknęłam zgodnie z prawdą i pogłaskałam moje
dziecko po główce.
- Wiesz kochanie … - zaczął tleniony bawiąc się moimi
kasztanowymi włosami. – Trener jeszcze nie widział Leo i może tak
przyszlibyście dziś na trening
- Marco – westchnęłam ciężko – Przecież on ma dopiero
tydzień !
- Oluś – zrobił maślane oczy – Przyszły piłkarz od
najmniejszego musi być na boisku
- A skąd wiesz że będzie piłkarzem ? – zapytałam w seksownym
uśmiechu przegryzając wargę
- Umiejętności dostał w moich genach – wzruszył ramionami
- Ale 50 % jest i tak moich – odparłam cwaniacko
- Po tobie będzie wiedział jak porozumiewać się z kolegami ,
którzy będą zazdrościć jego świetlanej kariery – odpowiedział
- Weź ! – trzepnęłam go poduszką – Może wcale nie zechce być
piłkarzem tylko … - ucięłam i podrapałam się po głowie - … Hmmm … strażakiem –
palnęłam , a blondyn wybuchł śmiechem przez co nasz mały szkrab zaczął się
budzić – Jesteś okropny – skwitowałam i wstałam z łóżka. Narzuciłam na siebie
szlafrok , który wisiał na krześle obok i stanęłam obok drzwi od łazienki. –
Pamiętaj, że to również mój syn –
pogroziłam mu palcem i weszłam do pomieszczenia kompletnie zapominając o jego
zamknięciu. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w wygodne ciuchy.
Nie miałam siły na chodzenie w szpilkach. Szczególnie po
wczorajszym. Na samo wspomnienie dół mojego brzucha zaczyna wariować. Odrzuciłam od siebie te sprośne myśli ,
wyszłam z łazienki i przygotowałam wózek Leosia na nasze wyjście.
Zniosłam go na dół ,
gdzie Marco z Leosiem przygotowywali śniadanie. Taki kucharzy to ja mogę
mieć w kuchni codziennie. Widok ten cieszył mnie podwójnie gdyż długo przed
porodem szykowałam się na to, że Marco ze względu na mecze i treningi będzie
spędzał z nami mało czas , a tu proszę taka niespodzianka ! Widać jak bardzo
się stara i właśnie za to kocham tego mojego blondaska.
- Chodź synuś – zabrałam małego z rąk Marco i podałam mu
rozrobione w butelce mleko. Blondwłosy w tym czasie ustawił wszystko na stole
dzięki czemu mogliśmy szybciej zjeść śniadanie , które nie tylko było zdrowe,
ale również pożywne i sycące. Kiedy my sobie gawędziliśmy jak stare małżeństwo
, Leoś znudzony tymi bełkotami zasnął. Marco zajął się małym , a ja zaczęłam
sprzątać ze stołu. Równość musi być. On zrobił , ja skończę.
- Naprawdę nic cię nie boli ? – poczułam jak obejmuje mnie
od tyłu.
- Nie –odpowiedziałam delikatnie się uśmiechając –
Wiedziałam na co się decyduje – przyznałam odwracając się w jego stronę.
- Ale to ja byłem stęskniony – oparł swoje czoło o moje.
- Biedaczek – zachichotałam
- Może jednak pójdziemy do lekarza ? – nadal upierał się
przy swoim.
- Naprawdę chcesz się do tego przyznać lekarzowi ? –
uniosłam prawą brew. Marco natychmiast odpowiedział mi swoją skwarzoną miną. –
Nic mi nie jest – zapewniłam i delikatnie ucałowałam go w usta. – Teraz chodź –
złapałam jego dłoń i powędrowaliśmy do korytarza, gdzie czekał na nas wózek z
Leo. Wzięliśmy go na dwór i wolnym spacerem udaliśmy się pod stadion. Pogoda
była słoneczna , ale nawet to nie pozwoliło mi się nią delektować. Fanów Marco
uwielbiam, ale ci brukowce potrafią być naprawdę denerwujący. Dobrze, że nie
odważyli się podejść bliżej. Naszego
synka widział już cały świat, a oni jak zwykle potrzebują sensacji. Wystarczy
wejść na Instagrama lub Facebook’a mojego lub Marco.
Kiedy
już byliśmy na miejscu, Marco pobiegł do szatni , a ja poszłam na murawę. Na
ławce rezerwowych akurat siedziała druga żona Jurgena – Ulla do której
postanowiłam podejść.
- Dzień Dobry – przywitałam się promiennie.
- Witaj Olu – wstała by ucałować mnie w policzek , a
następnie ruchem ręki oznajmiła abym usiadła. Niestety podczas wykonywania tej
czynności pierwszy raz poczułam ból.
- Dziecko , a tobie co się stało ? – zapytała widząc na
mojej twarzy lekki grymas bólu , z którym starałam się walczyć aby w końcu
zniknął.
- Nic – odpowiedziałam w popłochu.
- Oj dzieci , dzieci – westchnęła, a ja poczułam jak się
rumienię – Chyba z tym panem z 11 na koszulce muszę porozmawiać co ? –
popatrzyła na mnie
- Nie trzeba – uśmiechnęłam się – Jest kochany
- W to ja nie wątpię – przyznała – Ale pamiętaj , abyś
zawsze miała na celu swoje dobro, a nie
potrzeby twojego faceta …
- Które są równie ważne – przerwałam jej.
- Oj chyba nie dojdziemy do kompromisu – swoim uśmiechem
rozluźniła atmosferę. – W zasadzie to nie o tym chciałam z Toba porozmawiać –
moja zaciekawiona mina pozwoliła jej kontynuować – Być może za niedługo
chciałabyś wrócić do pracy i chciałam zaoferować ci pomoc. Nudzę się sama w
domu , a tym małym kawalerem chętnie bym się zajęła – zajrzała do wózka.
- Naprawdę ?! – pisnęłam szczęśliwa. A już myślałam, że będę
musiała szukać jakiś odpowiednich kandydatek na opiekunki.
- Oczywiście że tak – położyła rękę na moim ramieniu.
- Wyręczyła mnie pani w szukaniu – przyznałam , a uśmiech
nie schodził mi z twarzy.
- Traktuję cię prawie jak córkę, a małego chętnie pobawię –
zaśmiała się.
- Kochanieeeeeeee ! – z połowy boiska , krzycząc przy okazji
, przybiegł do nas zdyszany Marco. – Leo nie był jeszcze w szatni. Przyjdź po
nas za 5 minut – oznajmił i znów go nie było.
- Ach, ten Reus - westchnęła Ulla – Zupełnie przypomina mi
Jurgena w młodości – tym razem obie wybuchłyśmy śmiechem , z którym
powędrowałyśmy do tunelu. Dogadanie wszystkich szczegółów zajęło nam z 8 minut
więc stwierdziłam , że czas odebrać moim milusińskich. Kiedy weszłam do środka
nikogo tam nie było. Chciałam wyjść , ale dziwnym trafem drzwi zamknęły mi się
przed nosem. Już dawno zwracałam się do dyrektora , aby w końcu je wymienili,
ale kto tam posłucha psycholożki. Nagle usłyszałam czyjeś kroki dochodzące z
łazienki. Myślałam, że to Marco próbujący jakiś kolejnych erotycznych gier lecz
ten głos nie należał do niego.
- Mo ? Seksiaku to ty skarbie ? – zza drzwi głowę wyłoniła
Magda. Ubrana była w bardzo kobiecą bieliznę, a widząc mnie zrobiła minę jakby
widziała ducha , a nie człowieka.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ! - obie zaczęłyśmy krzyczeć. Ja ? Ja ze złości , że musiałam z nią tu
utknąć , a ona ? A kto tam zrozumie tą histeryczkę! Jako pierwsza postanowiłam
się opanować i postanowiłam uderzyć pięściami w drzwi. Nie będę siedzieć z ta
panią w jednym pomieszczeniu. To zbyt ryzykowne.
- Myślałam że to Mo – powiedziała zakładając szlafrok.
- Tak ? – zapytałam udając niedowierzanie – A ja , że święty
Mikołaj – zakpiłam kiedy usłyszeliśmy śmiech chłopaków, którzy usiedli przy
wentylatorze po drugiej stronie korytarza.
- Uprzedzamy wasze pytania: Nie wyjdziecie stąd – oznajmił
dosadnie Leitner.
- No chyba , że się pogodzicie – dodał Marco
- W szafce macie wino i żelki. Miłego party – znów cisza.
- No to sobie tu posiedzimy – westchnęłam osuwając się po
drzwiach na podłogę.
Magda nigdy nie
próżnowała, a to w najbliższym czasie na pewno się nie zmieni. Jako pierwsza
zabrała się za picie i jedzenie, które podarowali nam chłopacy, aby umilić nam
czas spędzony w tej pieprzonej szatni.
- Nie odezwiesz się ? – zapytała słysząc płacz Leosia.
- Ten rudzielec go zabrał, więc niech własnymi cyckami karmi
– odparłam wściekła. Brunetka odstawiła kieliszek i cicho się zaśmiała.
Przyznam, że rozluźniło to trochę tą napiętą atmosferę miedzy nami, którą można
byłoby kroić nożem.
- W sumie racja – stwierdziła wzruszając ramionami.
- To może teraz ty coś powiesz ? – zaproponowałam nalewając
sobie wina do wolnego kieliszka.
- A ty nie masz mi nic do powiedzenia ? – spojrzała na mnie.
No tak Pietrasik, nadal graj głupka, a na pewno szybko stad wyjdziemy !
- Nie – ucięłam. Nie miałam nic na sumieniu. Była moją
przyjaciółką i jako pierwsza zniszczyła to pomiędzy nami.
- Tak wiem to moja wina – przyznała z wielką niechęcią
malującą się na twarzy – Zadowolona ?
- Za to raczej nas nie wypuszczą – stwierdziłam biorąc łyk
wina.
- Możemy się w końcu zachowywać jak przyjaciółki ?
- Magda – odłożyłam kieliszek – To ty pierwsza zniszczyłaś
to wszystko, a teraz zobacz – Robert jest z Anką, a nam pozostało tylko
wspomnienie. Warto było się obrażać ? Naprawdę ?
- Wiem – pociągnęła nosem, a jej oczy zaszkliły się. – Nie
chciałam, żeby tak wyszło – przyznała, a w jej głosie słychać było
szczerość – Wybaczysz mi ? – spytała nieśmiało
podnosząc na mnie wzrok.
- Oczywiście, że tak – prychnęłam i rozłożyłam ręce na boki
– Ale nigdy więcej kłótni o faceta – pogroziłam jej palcem. Brunetka tylko
pokiwała głową i mocno się do mnie przytuliła.
- No zuch dziewczynki – pochwalił Leitner stojąc wraz z
Marco i Leo w drzwiach.
- A tobie lamo dostanie się w domu – powiedziałam w stronę
blondyna i wstałam z podłogi otrzepując swój tyłek z trawy, którą przynieśli
piłkarze z boiska.
- Uuuuu – zawył Mo – To oznacza nic innego jak seks –
zaśmiał się.
- Brawo Mo – poklepałam go po głowie – Ale trzy tygodnie bez
seksu – poprawiłam z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Nie !błagam !Ola ! Nie ! – krzyczał blondyn biegnąc za mną,
kiedy szłam w stronę samochodu, który stał na parkingu przed stadionem.
- Chodź skarbie – zabrałam z jego rąk Leo i ucałowałam w
główkę – Tatuś dziś przegiął pałkę – powiedziałam i otworzyłam drzwi zgrabnie
siadając na miejscu pasażera.
- Ale się pogodziłyście – krzyknął tupiąc nogą niczym
obrażony trzylatek. Nic na to nie odpowiedziałam, ponieważ zaczęłam bawić się z
moim synkiem, który o wiele lepiej czuł się na moich kolanach niż w nosidełku.
Marco okrążył samochód i wsiadł do środka ze smutną miną. Smutną ? Nie bardzo
mogłam wyczytać czy jest zły.
W domu
było bardzo gorąco. Uchyliłam okno i
usiadłam na kanapie. Kątem oka zerkałam jak Marco krąży po kuchni. Specjalnie
wyjęłam swoją pierś i zaczęłam karmić mojego maluszka.
- Tatuś cię wygłodził tak ? – mruknęłam słodkim głosem.
Chłopczyk tylko kilka razy pomachał rączkami- Nie martw się. Teraz będziesz
korzystał ile chcesz – dodałam nieco głośniej i wtedy usłyszałam jak pięść
Marco uderza w blat- Coś się stało ? – skupiłam wzrok na jego umięśnionym
ciele.
- Nieee – odparł przeciągle – Kran się zaciął – wyjaśnił.
Cicho zachichotałam pod nosem. Kiedy mój synek był już do końca najedzony,
zabrałam go do pokoju, gdzie spokojnie zasnął. Przykryłam go kocykiem i
wróciłam na dół rozpłaszczając dupę na kanapie przed telewizorem. Długo nie
mogłam na nią popatrzeć, ponieważ farbowane blond włosy zasłoniły mi cały
obraz. Oczywiście, że był to Marco, który aktualnie klęczał obok kanapy i
patrzył mi prosto w oczy.
- Przepraszam
- Odejdź bo zasłaniasz – udałam niewzruszoną. Uwielbiam się
z nim droczyć co nie zmienia faktu, że najpierw powinien uprzedzić mnie iż
zamierza zamknąć mnie w szatni z Magdą.
-Ola – powiedział spokojnie, ale stanowczo – To nadal miałem
patrzeć jak się okładacie pięściami ?! – podniósł głos. Och , mój chłopak
zdenerwowany. To nie zmienia faktu, że nadal cholernie seksowny.
- Podobno bijące się kobiety są podniecające – stwierdziłam
wyciągając do góry szyję, aby móc zobaczyć zapowiedz kolejnego odcinka serialu
o chłopakach z Big Time Rush.
- Kurwa mać ! – krzyknął. Wyrwał mi pilot i rzucił nim o
ścianę – To był pieprzony pomysł Mo !
- I tak nie będzie dziś ruchania – powiedziałam wstając.
Kopnęłam kawałek plastiku, który został po pilocie i ruszyłam w stronę schodów.
- Oj mylisz się kochana … – ej ! Znam ten uśmiech. Złapał
mnie za nadgarstek i obrócił tyłem do siebie. Jego idealnie zbudowany tors
stykał się z moim plecami. Jego oddech
wodził po mojej szyi znajdując odpowiednie miejsce. Przyssał się do skóry po
mojej prawej stronie i mocno przegryzł. Teraz to ja się nigdzie nie pokaże.
Kiedy stwierdził, że wielkość i kolor jest dobry delikatnie dmuchnął w nią. – I
to grubo – dodał zadowolony i pociągnął mnie w stronę sypialni.
~3 h później ~
- Jesteś brutalem
wiesz ? – zapytałam roześmiana leżąc na jego nagim torsie. Palcem wodziłam po
każdym jego mięśniu.
- Wiem – uśmiechnął się cwaniacko i cmoknął mnie w czoło.
- A co z pilotem ? – zagadnęłam kładąc brodę na jego
ramieniu.
- My tu w takiej romantycznej scenerii, nadzy , okryci tylko
pościelą, tuż po seksie, a ty mi o pilocie ?! – zbulwersował się na co
wybuchłam śmiechem. – Ej – popatrzył na mnie badawczo – Bo jeszcze telewizor
wyrzucę – zagroził, kiedy z sąsiedniego pokoju usłyszeliśmy płacz Leo. – Ja
pójdę – oznajmił przykrywając mnie kołdrą po samą szyję. Nie doczekałam się
jego powrót , ponieważ Morfeusz zabrał mnie w swoje objęcia.
Obudziłam
się w białym pomieszczeniu. Światło dzienne, które przedostawały się przez duże
okna strasznie mnie oślepiało. Kiedy już przyzwyczaiłam się do takiego
natężenia zobaczyłam kanapę. Dużą kanapę o jasnym kolorze, a na niej siedzące
dwie postacie, które od razu
rozpoznałam.
- Mama ? Tata ? – odezwałam się cicho. Mój język nie miał
sił wymawiać niczego więcej. Skąd się tu wzięłam ?! Przed chwilą przecież byłam
w łóżku z Marco i kochaliśmy się. Z tych rozmyślań aż zaschło mi w ustach.
- Ola ! Jakie szczęście – do mojego łóżka podbiegła mama i
pogłaskała po głowie. – Adam zawołaj lekarze –rozkazała i usiadła obok mnie.
Złapała za dłoń i przyłożyła sobie do policzka – Jakie szczęście – powtórzyła.
- Mamo jaki lekarz ? – pytałam zdezorientowana. Leosia
rodziłam już tydzień temu, a przed wczoraj wyszłam ze szpitala. – Co się tu do
cholery dzieje ?! – krzyczałam wytężając wszystkie siły – Gdzie jest Marco i
Leo ?!
- Kochanie spokojnie – odgarnęła włosy z mojej twarzy.
Popatrzyłam na nią, a łzy same cisnęły mi się do oczu. – Jaki Marco ? Jaki Leo
? – zapytała zdziwiona.
- Marco mój chłopak – oznajmiłam – A Leoś syn
- Ola musiała co się coś przyśnić – uśmiechnęła się
pokrzepiająco – Miałaś wypadek
- Nie pieprz głupot ! – krzyknęłam – Zawołaj mojego chłopaka
natychmiast !
- Nikogo nie zawołam skarbie – odparła – Ty masz dopiero 15
lat …
Marco w garniturze również specjalnie na tą okazję :)
Super. Nie wierze że minął już rok a ja czytam 82 rozdział to chyba najdłuższy blog jaki czytałam. A rozdział świetny jak zwykle. Sądze że to tylko sen Oli. Czekam na następny. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCooo?!?! Mam nadzieje że to tylko sen ;) super rozdział <3
OdpowiedzUsuń