- Ola ? Obudź się skarbie ! – przestraszona natychmiast
otworzyłam szeroko oczy. Wtedy zobaczyłam nad sobą zmartwioną twarz Marco,
który trzymał na rękach Leosia.
- To naprawdę ty – uśmiechnęłam się jakby minutę temu wyszła
z psychiatryka, jednak ten sen dał mi w kość. Usiadłam na materacu i zaczęłam
obmacywać go po gołej klacie sprawdzając czy to nadal nie sen.
- No tak – wzruszył ramionami patrząc na mnie badawczo.
Usiadł obok i mocno mnie do siebie przytulił – To tylko sen – pocałował mnie w
głowę, a z moim ust wypłynęło powietrze.
- Miałam wtedy 15 lat … - wspomniałam z niedowierzaniem
- Też chciałbym tyle mieć – zaśmiał się – Wtedy poznałbym
Ciebie wcześniej i uniknął sercowych pomyłek – stwierdził
- Nigdy nie opowiadałeś o swoich byłych – odparłam, zabierając
mu gaworzącego Leosia.
- Nic szczególnego – pocałował mnie w policzek – Niedługo
muszę was zostawić bo mamy trening przed meczem
- oznajmił
- No tak – klepnęłam się w czoło – Czyli nasz malutki i
słodziutki synek zostaje z ciocią Ullą – uśmiechnęłam się w stronę dziecka,
które odpowiedziało mi tym samym przy okazji machając rączkami.
- Weź pod uwagę, że później idziemy na imprezę – uprzedził
- Jeszcze nie wygraliście – zauważyłam
- Trener bardzo chciał nam kogoś przedstawić – wyjaśnił zakładając
koszulkę. Przeczesał włosy ręką i już był gotowy do wyjścia. Cóż za szybkość
dziś kochanie.
- Miłego treningu – pocałowałam go czule w usta. Kiedy
wyszedł odłożyłam Leo do wózka i napisałam wiadomości do Ulli. Następnie udałam
się do łazienki aby się trochę odświeżyć. W końcu muszę wyglądać jakoś na tym
meczu. Dopiero wtedy zauważyłam, że zegarki wskazują już godzinę 14. No , no
sen to mu się długo ciągnął – pomyślałam. Kiedy wyglądałam jak przystało ,
zeszłam na dół i przygotowałam śniadanie.
- Leoś śpi na górze. W razie problemów proszę dzwonić –
oznajmiłam zabierając torebkę z komody.
- Spokojnie złotko. Damy radę – zapewniła Ulla, puszczając
mi oczko.
- W takim razie do zobaczenia – na odchodne pocałowałam ją w
policzek, skierowałam się w stronę samochodu i odjechałam.
Stadion
, jak to w Dortmundzie bywało , był cały zapełniony po brzegi. Kibice z
transparentami, dzieciak z wielkim uśmiechem na twarzy. Magia ! Ja zaś
skierowałam się do loży, gdzie czekały już na mnie dziewczyny.
Punktualnie
o 18.30 piłkarze wyszli na boisko. Hymny obu państw, przywitanie drużyn i w
końcu mogłyśmy zobaczyć naszych ukochanych podczas rozgrywania piłki. Dordmuńczycy
każdy kolejny krok podejmowali z wielką rozwagą napierając na pole przeciwnika.
Te wysiłki nie wyszły na marne bo już w 34 minucie padł gol. Piękny gol Marco.
Zaczęłam skakać z radości, wiwatować i skandalować jego nazwisko. Gra trwa
dalej. Przeciwnicy nieco zmotywowani, aby wynik jednak był bardziej korzystny
dla nich. Stają się coraz bardziej agresywni. W ciągu 10 minut padły już dwie
żółte karki. Wynik dla Dortmundu był całkowicie zadawalający lecz , tuż przed
zakończeniem drugiej połowy , Marco został boleśnie sfaulowany. Opadł na murawę
trzymając się za piszczel. Złapałam się za głowę. Ta kontuzja nie może się znów
powtórzyć. Gwizdek sędziego i wszyscy schodzą do szatni. Moje emocje zmieniały
się z minuty na minutę aż musiałam usiąść na krzesełku.
- Nie martw się – przytuliła mnie Ewa- Wszystko będzie
dobrze
- Ewka – chlipnęłam – To już 3 raz
- Oj ty zawsze dramatyzujesz – prychnęła i pociągnęła mnie
do góry za ramię – Widzisz – pokazała palcem na sylwetkę Marco, który wysyłał
mi całusy w powietrzu. Uśmiechnęłam się szeroko. Uff , może to był tylko lekki
uraz.
Do końca
meczu Marco grał ostrożnie. Starał się unikać jakiegokolwiek zderzenia co nie
przyniosło drużynie strat, a wręcz przeciwnie – Mo zdobył drugiego gola dla
naszej drużyny !
Mecz
był cudownym przeżyciem więc żeby rozładować emocje pojechaliśmy do klubu. Na
początku nic się do siebie nie kleiło. Chłopcy odpoczywali na kanapach. Jednak
my postanowiłyśmy dobrze wykorzystać ten czas. Bawiłyśmy się w swoim
towarzystwie wokół sceny, na której również znajdowała się rura. Byłyśmy już
lekko wstawione więc nikt z nas nie miał oporów, aby pokazywać jakiś trik co
wychodziło nam całkiem dobrze. Jednak nasze wspaniałe występy postanowił
przerwać nam Erik, który zwołał wszystkich do trenera. W tym zgiełku odszukałam
Marco i złapałam go za dłoń w którą wplotłam palce. Chwilę później kelner
przyniósł nam francuskiego szampana, a DJ zapodał jakąś nędzną i nudną
piosenunę w której rytm na salę weszła wysoka blondynka. Oczy chłopców
zamieniły się w pięciozłotówki tylko Marco był jakby nieobecny. Popatrzyłam na
kobietę spod byka. Nie wiem co wszyscy w niej widzą. Sam plastik.
- Nie wiem jak ty ale czuję się zazdrosna – mruknęła mi na
ucho Magda stojąca niedaleko.
- Spokojnie – machnęłam ręką o mało niewylewając szampana na
podłogę – To tylko jakaś wywłoka – skwitowała. Buty coraz bardziej mi uciążały więc
przytuliłam się do ramienia Marco. Jego twarz wyrażała całkiem coś innego niż
jego kolegów. Jego wzrok uciekał we wszystkie możliwe miejsca. Chyba nawet nie
poczuł, że go dotykam. Zwykle obejmował mnie ramieniem, a teraz stał jak słup
soli.
- Stary ! Czy to przypadkiem nie jest Claudia ?! – wypalił Mario
- Jaka Claudia ? – ożywiłam się wyczekująco patrząc na Marco
– Skąd ją znacie ?
- To właśnie jest moja była – spuścił głowę.
--------------------------------------------------------------
Witam !
Rok minął. Trzeba się wziąść dalej do pracy.
Jak widzicie wszystko okazało się snem - byłabym wredna gdyby była to prawda ;D
W rozdziale ujęłam również wątek kontuzji Marco :( Again ...
Wracaj zdrów mężulku ! :)
Miłego czyatnia życzę
Pozdrawiam , Alex
Życie uczyniło nas przyjaciółmi, football zrobił z nas
braci" -Mario Götze
Rozdział fenomenalny jak zawsze. Liczę że blondi wiele nie namiesza czekamm z niecierpliwością na nexta. Serdecznie pozdrawiam a w wolnym czasie zapraszam do mnie. Co do kontuzji Marco to oglądałam mecz i jak tylko zobaczyłam że znów kontuzja to szczerze się poryczałam. Cytat Götze? Uwielbiam tak samo jak Reusa o BVB. POZDRAWIAM.
OdpowiedzUsuń