piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 104: (ostatni)



~5 miesięcy później ~



-Marco zemdleje, kiedy cię zobaczy. – stwierdziła zachwycona Ulla , składając ręce niczym do pacierza, a na opuszkach opierając swoją brodę. W jej oczach było widać ogromne wzruszenie. To ona przez ten czas wspierała mnie co powinna robić moja biologiczna mama. Wybierała ze mną sukienkę, fryzurę, makijaż, zaproszenia … Uśmiechnęłam się ciepło w jej stronę i jeszcze raz okręciłam  dokoła. 



-Jesteśmy !- krzyknęła Marcelina, która przyszła z bukietem, który miałam trzymać, a wraz z nią Magda. Obie dziewczyny miały zostać moimi druhnami. Ach tak … Magda wyzdrowiała dzięki pomocy nas wszystkich. Mo z powrotem sprowadził ją do Dortmundu, Marco, mój za chwilę mąż, załatwił najlepszą klinikę, w której wykonano operację, a ja i Ada- w końcu zmieniła nastawienie do Magdy- pomagałyśmy jej stanąć na nogi.

-O kurka … - skwitowała moja przyjaciółka, stając jak wryta. 



-Piękniejszej pani młodej to ja nie widziałam. – dodała Marcelina. 



-Dziękuję Wam. – powiedziałam z lekko skrzywionymi ustami i przytuliłam wszystkie na raz. – Za wszystko.

-Kochana.- zaczęła Ulla. – To była przyjemność.

- Ej ! – do domu wpadła zdenerwowana Ewa.



Chyba ja powinnam być bardziej. –Jurgen już przyjechał ! …



~30 minut później ~

- Ogłaszam Was mężem i żoną. Możecie się pocałować. – Marco ubrany w seksowny garnitur, przybliżył się do mnie. Wpatrywałam się intensywnie w jego tęczówki. Szczęście, aż skakało po ich brązowym kolorze. Blondyn podniósł palcami mój podbródek i wytarł łzę z policzka. Płakałam, bo nadal nie mogłam uwierzyć w to, co mnie spotkało.

-Dziękuję … - wyszeptał. Jego pocałunek był, jak płynąca po niebie chmura. Powolny, wywarzony i okazujący całą miłość. Gdyby nie goście ich oklaski, stalibyśmy tu cała wieczność. Oderwaliśmy się od siebie z wielkimi uśmiechami. Dopiero teraz spostrzegłam, że moja ręka leży na jego sercu. – Właśnie tak na mnie działasz. – powiedział. Fakt. Jego serce biło równie szybko jak moje, a nasze palce przyozdobione były piękną obrączką. 



Wychodząc zostaliśmy obsypani ryżem. Taki niemiecki zwyczaj. Jak na złość w moich skrupulatnie uczesanych włosach, zostało kilka ziarenek co oznaczało, że w najbliższej przyszłości zostaniemy rodzicami. 



-Przypadek ? Nie sądzę. – zaśmiała się Marcelinka. Gdyby to dziś nie był ten dzień, w którym zostaję panią Reus, to pewnie dostałaby po łbie.



~1 h później ~

Podczas drugi na salę, Leoś był z nami. Po jego uśmiechu stwierdziliśmy, że również jest zadowolony z takiego obrotu sprawy.

-Stresowałeś się wcześniej ? – zerknęłam, z uśmiechem, na mojego męża.

-Żebyś wiedziała jak. – odpowiedział beztrosko i ścisnął moją dłoń. –Bałem się, że jeszcze możesz mi uciec.

-Nigdy bym tego nie zrobiła. – pocałowałam go w policzek i oparłam się o twarde ramię. Leoś nadal nie przestawał dręczyć tiulu na mojej sukience.

- Ale powiem ci jedno. – przybliżył usta do mojego ucha. – Jesteś najpiękniejszą kobietą i przyćmiłaś swoją zajebistością wszystkie kobiety znajdujące się na Sali. – jego gorący oddech odbił się od mojej skóry powodując ciarki. Zachichotałam głośno. Mój mąż jest nienormalny.



Sala, w której miał odbyć się poczęstunek, wyglądała dokładnie tak jak zaplanowałam. Ogółem, wesele w Niemczech trwa od piątku po niedzielę, a podzielone jest na kilka faz. My z Marco, jednogłośnie, postanowiliśmy imprezować na całego tylko przez jedną noc.

Po smacznym obiedzie przyszedł czas na nasz pierwszy taniec, którego uczyliśmy się przez kilka tygodni pod okiem najbardziej utalentowanego choreografa w całych Niemczech.



Sama byłam zdziwiona, że Marco potrafi aż tak doskonale tańczyć i ruszać się w rytm muzyki, którą wybraliśmy. Od małego pragnęłam, aby ta piosenka była naszym pierwszym tańcem i udało się ! Po naszych popisach na parkiet zaprosiliśmy gości. Trzeba trochę rozruszać tą imprezę.

-Można prosić ?- do mnie i Marco podszedł mój tata, mówiąc łamanym niemieckim. Dopiero teraz zauważyłam, że stoi za nim bardzo ładna kobieta. 



Marco zrozumiał o co chodzi i poprosił ją do tańca, a tata ujął moje ręce. -Wyglądasz ślicznie córeczko.

-A ty pomładzasz się tatku.- zażartowałam. Wcale nie byłam przeciwna, aby na nowo ułożył sobie życie.

-Czyli zaakceptujesz mój nowy związek? – spytał niepewnie.

-Oczywiście ! – prychnęłam i jeszcze raz spojrzałam na kobietę. Miała może 35 lat i była gustownie ubrana. Widać, że znała niemiecki, bo rozmowa pomiędzy nią a Marco była ożywiona. 



- A myślisz jeszcze o rodzeństwie ? – skrzywił się.

-A co to ma do rzeczy? – dopowiedziałam na chwilę skupiając się na bawiących się gościach i nie zrozumiałam sensu tego co powiedział mój ojciec. Co ?! Ja i rodzeństwo.

-Boże ! Tato ! – wybuchłam śmiechem. – Skoro już postawiłeś mnie przed faktem dokonanym. – zachichotałam. Matko co za dzień.

-Oj córcia. – westchnął, przestając tańczyć. – Szczęście jest blisko i należy z niego korzystać. Tak samo jak ty z Marco. – przytulił mnie mocno, a mnie zapiekły oczy od łez. Jak ja kocham tego mojego staruszka. – Kocham cię , córeczko. Ty również jesteś najlepszym co mi się przytrafiło.

-A ja ? – Ada stanęła obok nas ze smutną miną i Leo na rękach. 



-Obie jesteście moimi słoneczkami. – uśmiechnął się szeroko i tym razem przytulił nas obie.

-Wiesz już? – zapytałam ją.

-Widzisz, czasami jestem szybsza. – wytknęła mi język i podała Leo. – Chciał do mamy

-Tak kochany? – pogłaskałam dziecko po główce.

-Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego, Olu. – tata pocałował mnie w policzek. – A o twoim związku … - zwrócił się do Ady, która od 3 miesięcy oficjalnie i na poważnie, spotyka się z Mo. – Jeszcze porozmawiamy. – zagroził palcem i odszedł. Ada tylko pokręciła przecząco głową.

-Jestem duża. – stwierdziła z niesmakiem.

- Chyba ci się przymiotniki pomyliły. – wtrącił się roześmiany Marco i objął mnie ramieniem.

-Wiesz co ? – popatrzyła na niego wściekle. – Mała to jest twoja pała, a nie ja !

- Dzisiaj się nie denerwujemy. – upomniał ją Mo całując w policzek.

-Pierwszy kryzys rodziny Reusów. Ot niespodzianka. – zażartowała Magda.

- Moja siostra, a twoja przyjaciółka pomyliła mężów. – dodała Ada.

- Pozwólcie, że sama rozwiążę ten konflikt. – powiedziała.

-To będzie dobry pomysł. – stwierdził Marco. Jak ja uwielbiam ich kłótnie.

-Ponieważ za chwilę rzucasz welonem, Leoś pójdzie do cioci co? – uśmiechnęła się i zabrała mi Leo. Aby zbytnio nie płakał dała mu lizaka w kształcie Myszki Miki.

-Dorośleje. – skwitował z zawodem Marco.

-Przestań! – zachichotałam i powędrowałam pod filar, gdzie ustawiały się wszystkie panny. Cała ta zabawa od początku nie miała sensu, bo wiadomo było, że Ada i Mo złapią mój welon i musze Marco.

-O Boże ! – mój mąż złapał się za głowę. – Jeszcze ich jako małżeństwa brakowało.

-Nie rozpaczaj. – pogłaskałam go po policzku, drugim okiem obserwując jak się przytulają. – Zakochani są.

- To może nie patrzmy na to. – oznajmił i ścisnął moją dłoń. Na cały swój głos krzyknął „Aufwiedersehen” i pociągnął mnie w bliżej nie znane miejsce.

- To było niegrzeczne. – stwierdziłam, kiedy prowadził mnie po schodach. Ach tak ! Właśnie była już 3 nad ranem. Leo śpi na kolanach Magdy, a na górze znajduje się nasz apartament.

-Tradycja. – wzruszył ramionami i otworzył przede mną drzwi. Pokój był w pięknych , jasnych kolorach.

-Sam wybierałeś? – zapytałam odwracając się do niego. Zarzuciłam ręce na jego szyję, a blondyn objął mnie w tali.

- Musiało być romantycznie. – uśmiechnął się i zaczął mnie całować. Och tak, kochanie. A powiedziałam ci już, że od 5 dni nie biorę tabletek ? Stwierdziłam, że lepiej mu teraz nie mówić i całkowicie skupiłam się na pocałunku, który stawał się coraz gorętszy, więc Marco przyparł mnie do ściany. Łapałam oddech, kiedy pozbawiał mnie sukienki, aby chwilę potem położyć ją na krześle, aby czasem się nie zniszczyła. Przy okazji zdjął marynarkę, a walkę z koszulą pozostawił mi. Nagle sięgnął do tylniej kieszeni spodni, które za chwile miały wylądować wraz z bokserkami na podłodze. Na chwilę przestał mnie całować, więc ja przejęłam inicjatywę i zaczęłam całować, ssać i przegryzać skórę jego szyi.

-Kurwa !- powiedział zirytowany. – Piszczek nie żyje za to, że nie włożył gumek. – wyjaśnił, a ja uśmiechnęłam się w duchu. Specjalnie dłońmi zjechałam na jego biodra, a potem jeszcze niżej. –Ola. – wydyszał, gdyż moje ręka nieuchronnie się tam zbliżała. – Nie pomagasz. – wyszeptał.

-O to chodzi. – zachichotałam, a on szeroko otworzył oczy. Nie musiałam nic mówić. Sam wyczytał to z mojej twarzy.

-Czyli ryzykujemy ? – uniósł prawą brew.

-Ryzykujemy. – pocałowałam go, oddając w tę noc całą swoją miłość, która nigdy nie zgaśnie.



KONIEC !!!



Epirolog:

~3 lata później ~



·         Ola i Marco

Są szczęśliwym i kochającym się małżeństwem. Jak się można było spodziewać, 9 miesięcy po ślubie, urodziła się im córka Amelka. Leoś bardzo cieszył się z rodzeństwa. Marco zapisał syna do szkółki BVB, ponieważ sam niedługo zakończy karierę. Z dnia na dzień kochają się coraz bardziej. 
 




·       




































 Ada i Moritz

Ada jest po uszy zakochana w Mo. Razem planują wspólną przyszłość. Ada poszła na studia prawnicze. Poprzez przeszłość, Ada planuje otworzyć ośrodek dla młodzieży i dzieci, którzy stracili swoich rodziców poprzez choroby czy nieszczęśliwy wypadek. Mo bardzo wspiera ukochaną.  


·         Marcelina i Mario:

Z ich udanego związku oprócz Felix’a pojawiły się również bliźniaczki: Alice i Ann. Ponieważ rodzice Mario zginęli w wypadku, razem postanowili przeprowadzić się na obrzeża Dortmundu. Mario przez pewien czas miał depresje, ale z tym problemem pomogła mu Marcelina, ich pociechy oraz dużo sesji z Olą.



·         Ewa i Łukasz:

Po zakończeniu kariery, małżeństwo miało kryzys dotyczący ich przyszłości. Po dojściu do porozumienia postanowili zostać w Dortmundzie szczególnie z powodu serdecznych przyjaciół. Dzięki temu po raz drugi zostanie ojcem co go bardzo cieszy. Sara próbuje swoich sił w siatkówce. 


·         Cathy i Mats :

U Cathy wykryto bezpłodność. Razem z Matsem zaadoptowali małego Marcelka. 



·         Magda:

Aktualnie jest szczęśliwa z nowym chłopakiem – Darkiem. Razem planują przyszłość. 



·         Agata, Kuba i inni:

Wszyscy są szczęśliwi i zadowoleni z życia. 


-----------------------------------------------------

Tak, to koniec. 
Yhhh .. chyba sama nadal nie dowierzam, że to się dzieję. 
O matko.... 
Z góry przepraszam, jeśli moje zdania będą ni w pięć ni w dziesięć. 


Przede wszystkim muszę wszystkim serdecznie PODZIĘKOWAĆ. Nie spotkałam jeszcze tak miłych osób. Oczywiście, żeby nie było - krytykę również wzięłam do siebie i wysunęłam kilka refleksji. 
 

Nie ma co się okłamywać- historia Oli i Marco to wielkie misz masz ;D 


Cóż... Myślę, że takie sytuacje, jak ta z pewnością się zdarzają w życiu . 

Dziękuję Wam za wspólnie spędzony czas. Nie żałuję ani chwili poświęconej na pisanie rozdziałów. 
Dziękuję za miłe komentarze, które podnosiły na duchu. 
Dziękuję za ogromną liczbę wyświetleń. Zakładając bloga nie spodziewałam się takiej. 
Dziękuję za to, że mogłam niektóre z Was poznać. Jesteście cudownymi osobami. ! <3


Uhh ... Co do części drugiej. 
Na razie nie mam pomysłów, ale jeśli nadarzy się okazja to kto wie - może jeszcze coś wymyślimy ;D 

 
Mam nadzieję, że nadal będziecie odwiedzać inne 
moje blogi. ( echteliebebybvb.blogspot.com )  Byłabym w siódmym niebie, gdyby spodobały Wam się inne moje opowiadania. Na razie jest jedno, ale ok. Stycznia lub bliżej lutego powinno pojawić się kolejne opowiadania. Wszystkie informacje na ten temat będę umieszczała tutaj. 
Oczywiście nie odchodzę z blogspota, bo kocham to robić i pisać dla Was ! Wtedy pokazuję drugą siebie- spokojną, zadurzoną we własnym świecie. 


Myślę , że to chyba tyle. 
Ufff ... przeżyłam bez milionów łez ;D 


KOCHAM WAS WSZYSTKICH !!!!! ;) 


I zapraszam na kolejne historie ;) 
Tej oczywiście będzie mi brakować, bo jestem do niej również przywiązana, ale trzeba ruszyć dalej, stawiać sonie poprzeczkę i starać się być coraz lepszym ;) 
Uwierzcie mi - na przestrzeni roku mój styl pisania zmienił się diametralnie. Zadbałam o interpunkcję, poprawność wyrazów, rozbudowane zdania, lepszy opis.  Mam nadzieję, że zauważyłyście to ;) Widzę u siebie same postępy ;D 




To chyba na tyle kochane. 
Mam jeszcze pocieszającą wiadomość - OPOWIADANIE MOŻECIE PRZECZYTAĆ OD POCZĄTKU !!!! ;D 
Kiedy tylko zachcecie :P 




Pozdrawiam Was wszystkich i choć trudno mi się rozstać, proszę, abyście dalej śledziły losy innych bohaterów. ( Na nic nie nalegam :) ) 


Zachęcam do przesłuchania, bo już niedługo Święta ;D Cieszycie się ? ??? Jako mikołajkowy prezent mogę wam zdradzić iż ten Pan najprawdopodobniej odegra główną rolę w opowiadaniach, na które mam pomysły ;) 

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 103:




Rano, oprócz promieni słońca przedzierających się przez ciemne zasłony, obudził mnie również dotyk dłoni Marco, błądzących po moim nagim ciele. Był taki aksamitny i gorący.
-Dzień Dobry.- przywitał mnie ochoczo z uśmiechem na twarzy.
-Hej. – odparłam przeciągle, prostując swoje mięśnie na długości lóżka. Upss … Chyba jestem odrobinę obolała.
-Jak się spało? – spytał, poprawiając swój łokieć, na którym się podpierał. W pokoju było aż za duszno. Wszystkie zapachy złączyły się ze sobą. Jego żel pod prysznic, perfumy, mój nowy balsam do ciała, pot no i nasz wczorajszy stosunek.
- Bardzo dobrze. – pocałowałam go przelotnie w usta i usiadłam na materacu, okrywając biust cieką  kołdrą.
-Codziennie tak będzie, kiedy się ze mną ożenisz ?- zapytał marzycielskim tonem i przyjechał palcami wzdłuż mojego kręgosłupa.
-Jeśli damy Leo zatyczki do uszu, to pewnie tak. – wzruszyłam ramionami, opanowując panoszące się w brzuchu motyle, które wraz ze mną obudziły się do życia.
- Och, tak. – westchnął i otwartą dłonią pacnął sobie w czoło. – Musimy go odebrać.- oznajmił wcale mnie tym nie zaskakując. Leoś jest jego oczkiem w głowie i w najbliższym czasie nie powinno się to zmienić.
-W takim razie idę pod prysznic. – zgrabnie wstałam z łóżka, nadal zakrywając się białą narzutą. Skąd we mnie teraz tyle pokory ? 


Po orzeźwiającym prysznicu mogłam się wreszcie pokazać ludziom. Włosy dokładnie rozczesałam i spięłam w koński ogon. 

Umyłam zęby i ubrałam się: 

Malowałam swoje długie rzęsy, kiedy do łazienki wszedł Marco. Po jego włosach, z który kilka kropel wody spadło na szary T-shirt, stwierdziłam , że zdążył wziąć prysznic w łazience na dole. W myślach chwalę go za to i widzę ile wysiłku kosztowało go zaprojektowanie tego domu.
-Ślicznie wyglądasz. – pochwalił obejmując mnie w biodrach. Pocałował mnie w miejscem tuż za uchem, co wywołało ciarki na moim ciele, i położył brodę na moim ramieniu. Ani nie chwilę nie zakłócał naszego kontaktu wzrokowego.
-Teraz zawsze tak będzie ?- zapytałam, opierając swoją głowę o jego. Ręką dotknęłam jego policzka, z trzydniowym zarostem, kreśląc na nim bliżej mi nie znane wzory.
-Skoro wkrótce zostajesz panią Reus. – stwierdził. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Marzyłam o tym odkąd cię poznałam, wiesz ? – zerknęłam na niego.
-Wiem. – uniósł głowę. – Widziałem to w twoich oczach. – wyprężył się dumnie.
-Nie chwal się! – skarciłam go rozbawiona i dźgnęłam tuszem w brzuch. 
-Mówię prawdę. – uniósł ręce w geście obrony, a ja wróciłam do wcześniej przerwanej mi czynności i przejechałam szczoteczką po rzęsach, znajdujących się na lewym oku. O wiele lepiej. – Tak poza tym mam jeszcze jedną niespodziankę.
-Jaką? – zapiszczałam jak czteroletnia dziewczynka. Szybko odłożyłam tusz na swoje miejsce i zarzuciłam ręce na szyję Marco.
-Znasz definicję niespodzianki? – popatrzył na mnie spod długich, jasnych i prawie niewidocznych, rzęs. Pokiwała twierdząco głową. – To wiesz na jakiej zasadzie to działa. – odpowiedział. Głośno wypuściłam powietrze z ust. Czy on musi się tak nade mną znęcać? – Chodź. – złapał mnie za rękę i zaprowadził do samochodu, uprzednio zamykając za sobą drzwi.
-Jesteś okropny. – stwierdziłam, zaplatając dłonie na piersi. Bycie dziś obrażoną niezbyt mi wychodzi.
- Ty też. – pokazał mi język. Ej !- Bo nie powiedziałaś mi, że moja mama wypytywała cię o naszą przyszłość. – dodał usprawiedliwiająco.
- Skąd to wiesz? – zdziwiłam się. Mam nadzieję, że nie wpadł na jakiś durny pomysł z podsłuchem.
-Melanie słynie z tego, iż nie potrafi trzymać języka za zębami.  
-Ach ! – westchnęłam relaksując się. Chyba zabiłabym go gdyby wpadł na coś tak głupiego. – Nie znam jej tak dobrze …
-Uwierz mi, zdążysz. – uśmiechnął się czule i wplótł palce w moją rękę. 




Kilkanaście minut później zajechaliśmy na duży parking. Przed nami stał bardzo dostojny budynek. Był pomalowany na jasną żółć i wyglądał na zabytek. Nie jestem w stanie, po pierwszych oględzinach, stwierdzić czym jest, jaką historię ma za sobą, a tym bardziej kto go zaprojektował. Mimo to był bardzo ładny. Zbyt krótko jestem w Dortmundzie, aby wiedzieć, gdzie się znajdujemy.
-Gdzie jesteśmy? – spytałam zaciekawiona, wysiadając z samochodu.
-Myślisz, że nasza limuzyna się tu zmieści ? – zapytał, oglądając parking.
-Nadal nie rozumiem po co tu przyjechaliśmy. – drążyłam. Marco pociągnął mnie przed siebie. Stojąc u wielkich i, jak podejrzewam, ciężkich drzwi , zobaczyłam niewielki napis.
- Urząd Stanu Cywilnego ?- zerknęłam na mojego ukochanego.
-Zdziwiona? – zapytał, lecz moja mina mówiła sama za siebie. – Ustalimy datę. Im szybciej tym lepiej. – oznajmił otwierając mi drzwi. – Zapraszam przyszła panno Reus. – powiedział nonszalancko, a kiedy weszłam klepnął mnie w pupę.




Po godzinie rozmowy z miłą panią, tuż po 30, doszliśmy do porozumienia. Datę wyznaczono na 26 sierpnia. Zadowoleni wyszliśmy z budynku. Jego wnętrze również zabierało dech w piersiach. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę domu Mario. Nadal byłam zaskoczona tym, że dzieje się to tak szybko, ale raz się żyje. Od dziś tylko „Carpe diem”. Przy moim ukochanym mężczyźnie  i synku.
-Siemanko! – krzyknął Marco na przywitanie. Nadal nie mogę przyzwyczaić się do tego, że wchodzą do domu bez pukania.
-Hej. – przywitała się ciepło Marcelina, całując mnie w policzek.


 Chwilę potem w korytarzu pojawił się Mario.
- Noc się udała?- zapytał bezceremonialnie za co dostał w bok od mojej kuzynki.
- Chodźmy stąd. – dodała zażenowana i za łokieć zaprowadziła mnie do salonu, gdzie bawił się mój synek. Widząc mnie w drzwiach, położył zabawki na podłodze i uśmiechnął się szeroko.
- Kochany. – wzięłam go na ręce i ucałowałam w głowę. – Spał ?
-Jak susełek. – uśmiechnęła się brunetka.
- Mój. – szepnęłam i usiadłam na fotelu. Leoś najwyraźniej tak się stęsknił, że nie chciał opuszczać moich kolan.
- Uf, jesteś tak rozpromieniona, że i mi się udziela. – zaśmiała się, a moje policzki zapłonęły.
-Ej, ej. – skarciłam ją ze śmiechem. – Lepiej jakąś kieckę szykuj.
-A co imprezka? – zapytała triumfalnie. – Musze uciekać z domu, bo Mario chce mieć drugie dziecko szybciej niż Marco.
- Boże. – westchnęłam załamana. – Z kim ty się związałaś.
- Za to ja jestem w zupełności normalny. – oznajmił Marco, stając w progu. Leoś kilka razy podskoczył z radości, więc Marco wziął go na ręce.
-Słyszałaś ! – przybiegł do nas Mario. – Biorą ślub !
-Co ?!
- To prawda. – potwierdziłam wstając. Podeszłam do Marco i przytuliłam się do jego ramienia, aby jeszcze bardziej okazać to co czuję.
-Jejku. – dodała rozczulonym głosem. – Gratuluję. – pocałowała mnie w policzek.
-A ty synu cieszysz się ? – zapytał opiekuńczo Marco.
- Ta-ta. – wypowiedział sylabami, a na twarzach naszej trójki pojawił się szeroki uśmiech.
-Wiedziałem ! – krzyknął blondyn. –Wiedziałem, że to powie !
-Ja byłam pierwsza, kotku. – powiedziałam zuchwale i na pocieszenie pocałowałam Marco w policzek.
- W takim razie wznieśmy toast. – po dłuższej nieobecności, w salonie pojawił się Mario z szampanem.
-Był na wyjątkową okazję. – oznajmił, stawiając butelkę na stole.
- To jest wyjątkowa okazja. – poprawił go Marco i pocałował mnie w nos.
- Za zdrowie pary młodej !
- Za nas. – szeptem powiedział Marco, patrząc mi prosto w oczy. Nie było w nich ani cienia kłamstwa. Była tylko bezgraniczna miłość, jaką również żywię do tego mężczyzny, który wywrócił moje nogi do góry nogami i sprawił, że jestem lepsza i szczęśliwsza, a świat bez niego nie istnieje.

Nasza sielanka trwała dobre dwie godziny. Kiedy mieliśmy się już szykować do wyjścia zadzwonił mój telefon.
„- Tak ? – zapytałam po przyciśnięciu zielonej słuchawki.
-Ola to ty ? – po drugiej stronie rozpoznałam szloch mamy Magdy.
- Tak. Dlaczego pani płacze? Stało się coś ?
- Ona … Ona …
- Proszę mówić.
- Magda jest w szpitalu.”

Pod moimi nogami jakby grunt zaczął się osuwać. Nie pamiętam co jeszcze mówiła mama mojej przyjaciółki. Oparłam się o ścianę i po niej zjechałam w dół. Musiałam ochłonąć… 



--------------------------------------------------
Serdecznie przepraszam za spóźnienie !  
Chciałam tylko powiedzieć, że intensywnie zastanawiałam się nad częścią drugą tego opowiadania, ale kompletnie nie wiem co mogłoby się dziać. Wszystkie pomysły zapisałam tutaj. 
Cóż ... jeśli wy macie jakieś wytyczne to zapiszcie je w komentarzach ;D 
A ja zmykam szykować się do Kościoła ;) 
Aha ... Ostatni rozdział + epirolog pojawią się ... myślę ... w czwartek lub piątek ;( 
Pozdrawiam :*