~Ola ~
Kiedy
się obudziłam, byłam wyciągana z samochodu poprzez kilku ratowników w jaskrawo
czerwonych strojach. Nie usłyszałam nawet o czym rozmawiali, bo widząc samochód
w opłakanym stanie i dużą ilość krwi na siedzeniu, znów zamknęłam oczy.
Po odzyskaniu przytomności byłam
odrobinę otumaniona, ale czułam się o wiele lepiej. Leżałam w Sali, na łóżku
otulona cienką pościelą. Wokół mnie stały pikające maszyny, rejestrując prace
mojego serca i nie tylko. Sama już nie pamiętam jak to się stało, że miałam
wypadek ani kto był winny. Ja, bo jechałam okropnie wściekła – nie używając
ordynarnych słów- czy może ten ślepy kierowca ciężarówki. Umiem jeździć
samochodem i Marco wiele razy to potwierdzał! No właśnie … Marco. Wie?
Przyjedzie? Martwi się ? Tak, łudź się Mielewczyk. Najpierw rzucasz go jak
starą zabawkę, nie słuchając wyjaśnień, a teraz oczekujesz chociaż odrobiny
wsparcia.
Próbowałam odwrócić się na drugi bok
i wtedy poczułam jak moja noga jest uwięziona w ciężkim gipsie. No to naprawdę
się załatwiłam.
Nie minęło kilka minut, kiedy
usłyszałam jak ktoś kłóci się z lekarzami. Był to typowo męski głos. Pewnie
jakiś świeżo upieczony tatuś chce odwiedzić swoją żonę i potomka –
pomyślałam. Zaraz, zaraz. Przecież ja
nie jestem na położniczym. Przez tą ranę w głowie chyba cały mózg mi wypłynął.
Skarciłam się surowo w myślach i wsłuchałam w coraz głośniejsze krzyki. Po
chwili jednak zrozumiałam, ze ten głos nie należy do kogo innego jak Marco.
Czyli jednak przyjechał. Uśmiechnęłam się szeroko i gorączkowo czekałam na jego
przyjście, a motyle w moim brzuchu pojawiły się jak przy pierwszym spotkaniu.
- Ola-
podbiegł do mojego łóżka i ścisnął dłoń. Nie był tym Marco, który w tej
sytuacji bał się każdego ruchu. Tak jakby zapomniał o naszej kłótni co w pewien
sposób mnie ucieszyło.
-Przepraszam,
Marco. – wydukałam, czując w gardle wielką gulę. – Nie pozwoliłam ci …
-Cicho –
cmoknął mnie w usta. Zawsze tak robił, kiedy za dużo paplałam.- Teraz to nie
ważne – uśmiechnął się, a moje serce chciało wyskoczyć. Przyjechał, przebaczył
– czy może być coś piękniejszego ? – Powiedz, dlaczego pojechałaś do Monachium-
usiadł na łóżku, dalej trzymając moją dłoń.
- Ewa
nic ci nie powiedziała ? – zapytałam. Nie wiem, czy będę w stanie mu to
powiedzieć.
-Nie, bo
akurat Leo zaczął płakać- oznajmił ,ciągle patrząc mi w oczy.
- Byłeś
u niego ?- moje gałki oczne powiększyły się.
-Tak.
Bardzo za wami tęskniłem- przyznał.
- My za
tobą też- wiele kosztowało mnie, by dotknąć jego policzka z trzydniowym
zarostem. Powoli usiadłam i zbliżyłam do jego twarzy. Jego ręka podtrzymywała
moje plecy, kiedy ja skupiałam się na czułym pocałunku.
- To
powiesz mi ? – ponaglił, głaszcząc mnie po plecach. Westchnęłam cicho i
położyłam głowę na jego ramieniu.
- Anka
zabiła nasze dziecko. Nie Roberta. Ono było twoje – wydukałam nieskładnie.
-
Poczekaj.- złapał mnie za ramiona tak, że patrzyłam teraz na jego twarz. –
Powtórz, bo nie rozumiem.
- To
było nasze dziecko. Robert zapłacił za podrobienie wyników badań.- moja dola
warga drgnęła przygotowując się do wybuchu płaczu.
-
Skurwysyn – widziałam jak narasta w nim złość. Mocno zacisnął żuchwę, robiąc to
samo z mięśniami całego ciała.
-
Dowiedziałam się dziś rano- oznajmiłam, przytulając się do jego ciała- To była
dziewczynka … nasza mała córeczka- chlipnęłam, kiedy przed oczami pojawiły się
mroczki, a w głowie zakręciło. Gdyby nie ręka Marco pewnie leżałabym już na
podłodze.
-
Skarbie?- czułam jak delikatnie klepie mnie po policzku – Co ci jest, Ola,
błagam otwórz oczy ! – krzyczał, a wszystkie maszyny razem z nim. Moim umysłem
zawładnęła ciemność, a ciało stało się niczym wiotka roślinka.
- Proszę
się odsunąć! – do pomieszczenia wbiegł lekarz.
- Co jej
jest ? – pytał niespokojny.
-
Zakrzep ze złamanej nogi, tak podejrzewam- stwierdził osłuchując moje serce-
Zabieramy ją na blok ! – krzyknął do pielęgniarek.
- Ale
jak to ?
- Stan
jest poważny. Nie mogę teraz udzielać informacji
- Niech
pan ją ratuje …
-
Zrobimy wszystko co w naszej mocy …
-------------------------------------------
Tak, wiem ... dramat.
Ale ...
Jak się czujecie po wczorajszym meczu ? :)
Nie dane było mi oglądać, ale po Borussia grała CUDOWNIE (szczególnie ten gol Marco) ! Do końca walczyła o swoje !
Dalej jestem z nimi i wierzę, że od teraz podniesiemy swój wynik w tabeli :)
Pozdrawiam, Alex :*
A tu kilka zdjęć z wczoraj :
Odkryłam twojego bloga dokladnie wczoraj i tak mnie wciągnął że przeczytałam cały. Jedynie co mnie denerwuje to czasami dziecinne zachowanie Oli
OdpowiedzUsuńZ nią musi być wszystko dobrze, rozdzial cudowny ❤❤
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na blog o Marcowy, Durmie i Alice 😍
Kochana ! Boski rozdział;*
OdpowiedzUsuńCzekam nn !:3