- Ewka,
co to jest ? – zapytałam chłodnym tonem właścicielki domu, rzucając papiery na
stół. Lepiej, żeby użyła porządnych argumentów, bo chyba wyjdę dziś z siebie.
Wyczekująco stałam, zmieniając nogi, aż brunetka wyjaśni co to wszystko miało
znaczyć, a przede wszystkim co robiło u niej pod łóżkiem.
- Kilka
dni temu była tu Anka. – oznajmiła głośno przełykając ślinę.
- Tylko
tyle ? – położyłam ręce na biodra.
-
Powiedziała, że znalazła to w rzeczach Roberta, kiedy szukała kontraktu, który
potrzeby był natychmiast trenerowi. Jak sama stwierdziła – Ja będę wiedziała co
z tym zrobić. – wyjaśniła, a mnie zalała biała gorączka. – Ja naprawdę nie
chciałam przywoływać wspomnień twojego zmarłego dziecko ktokolwiek był ojcem –
broniła się, ale to nie na nią byłam wściekła. Wiem, że starała się wybrnąć z
sytuacji tak, aby żadna ze stron nie ubolewała.
- Ja go
zabiję ! – krzyknęłam i szybko sięgnęłam po kurtkę.
- Olka,
błagam, uspokój się ! – radziła, kiedy wychodziłam z domu. Nadal nie mogłam
przetworzyć tej sytuacji. Anka zabiła dziecko moje i Marco, a teraz przylazła z
tymi cholernymi dokumentami. Sądzę, że lepiej byłoby dla mojej psychiki, gdybym
nadal żyła w nieświadomości cholernego przekrętu Roberta.
- Zajmij
się Leo, proszę – zignorowałam ją i wsiadłam do samochodu.
~4 h później ~
Podjeżdżając
pod nowy, wypasiony dom Lewego, moja złość sięgała zenitu.
To się
urządził, laluś. Gdyby nie ta jego pieprzona intryga, byłabym z Marco,
urodziłabym nasze dziecko, które aktualnie nie było by aniołkiem, a Leoś miałby
wspaniałe rodzeństwo.
Trzasnęłam drzwiami, stając na
jasnej kostce. Gdyby Marco słyszał by to, pewnie dawno byłabym już
nieżywa. Nacisnęłam dzwonek i odczekałam
kilka sekund. Czyżby teraz złapał cykora ? Powtórzyłam czynność ponownie, a w
drzwiach stanęła ciemno włosa piękność, która w żadnym calu nie była Anką oraz
ani trochę jej nie przypominała.
-
Słucham? – rzuciła znudzona.
- Zejdź
mi z drogi, dziwko – wcale nie zamierzałam być taka złośliwa. Pchnęłam ją na
ścianę i weszłam do środka. No, tutaj też niezłe gniazdko sobie uwili.
- Suka-
wycedziła, trzaskając drzwiami. Lepiej pilnuj, aby ten ręczniczek ci nie spadł.
- Kotku,
kto przyszedł ? – na dole zjawił się Robert w samych bokserkach. Mógłbyś już
wyrzucić te starocie.
- Kotku
?- uniosłam prawą brew. – Ania o tym wie ?
- Ola ?!
– nie święty Mikołaj.– Co ty tu robisz – nerwowo przeczesał ręka włosy.
- Wiem o
wszystkim co zrobiłeś. – od samego początku nie planowałam owijać w bawełnę.
- Nie
rozumiem – pokręcił głową.
- Teraz
udajesz idiotę ? – prychnęłam z udawanym rozbawieniem.- Widziałam twoje
prawdziwe badania na ojcostwo. Wiem, że z pewnością zapłaciłeś za to. Potem przez
ciebie Anka zabiła dziecko, które było moje i Marco. To ty zniszczyłeś wszystko
co było między nami. Przez ciebie cierpiałam !
- A to o
to tyle zachodu. – spojrzał na swoją kochankę.
-
Naprawdę tylko tyle masz mi do powiedzenia ?!
- Tak ,
wiem, źle zrobiłem, ale to wszystko było z miłości – ruszył w moją stronę.
- Nawet
mnie nie dotykaj ! – krzyknęłam odskakując w tył. – Kto wie, gdzie miałeś te
paluchy.
-
Powinnaś wiedzieć- splunął. – Marco dobrze zna wszystkie te zakamarki – tego
już było za wiele. Z całej siły strzeliłam mu w twarz.
- Żałuję
każdej chwili spędzonej w twoim towarzystwie. Jesteś zwykłym gnojem, który nie
szanuje niczego i nikogo. Może nawet na rękę ci było, że nasze dziecko
przestało żyć przez twoją pierdolniętą żonkę. Oboje macie krew na rękach! Jako psycholog poradzę wam, abyście na jump’a
skoczyli do psychiatry. Choć nie wiem czy to wam pomorze – słowami wyraziłam
całą swoją frustrację. Kochanka Roberta stała pod ścianą z otwartymi ustami.
Nie sądzę, aby nadal chciała mieć z nim do czynienia. – A i przekaż Ani, że te
jej programy są do dupy i przyprawiasz jej rogi z bardzo ładną dziewczyną –
odpowiedziałam zadowolona. To było jedno z moich udanych przemówień. Puściłam
ciemnowłosej oko i opuściłam dom. Nie mam ochoty dłużej przebywać w jednym
pomieszczeniu z takim bezdusznikiem jakim był Lewandowski. Wsiadłam do
samochodu, a tam już kompletnie się rozkleiłam.
~Marco ~
Strasznie
stęskniłem się za Leo … no i Olą. Dzień bez ich uśmiechu jest dniem straconym.
Z racji tego, że dziś nie miałem
treningu, więc postanowiłem pojechać do Piszczków z wizytą.
- Cześć
Ewka- pocałowałem brunetkę w policzek, kiedy wpuściła mnie do środka.
- Hej-
odparła jakoś dziwnie zamyślona. Po przekroczeniu progu, od razu powędrowałem
do salonu i wyjąłem małego z wózka.
- Witaj
synku – pocałowałem go w główkę. Mały uśmiechnął się szeroko. Położyłem go na
małym kocyku, zabierając ze sobą kilka jego ulubionych zabawek.
- Oli
nie ma ? – zapytałem cicho. Chyba bałem się tego, że mogłaby to usłyszeć, a sytuacja z
pewnością by się zaostrzyła. Ewa wyszła z kuchni i usiadła na fotelu
naprzeciwko. Westchnęła cicho, ale z poczuciem winy i oznajmiła:
-
Pojechała do Monachium
- Jak to
?! Po jaką cholerę ?! – uniosłem się, a zabawki wyleciały mi z rąk. Leoś zaczął
płakać. Wziąłem go na ręce i zacząłem nosić po całym salonie.
- Jest
głodny- Ewa podała mi butelkę z mlekiem.
-
Dzięki- uśmiechnąłem się cierpko. Powędrowałem na górę, gdzie mieszkała
tymczasowo Ola, nadal nie spokojny po tym co powiedziała mi Ewa. Nakarmiłem
małego i ułożyłem na środku łóżka, aby nie spadł, kiedy tak sobie smacznie śpi.
Położyłem się obok mojego supełka, aby chwilę potem znów się podnieść. Spod
pleców wyjąłem bluzkę Oli.
Nadal tak cudownie pachniała jej perfumami. Nie
przespałem ani godziny tej noc, więc położyłem głowę na poduszkę i przytuliłem
do bluzki mojej ukochanej. Jakoś nie śpieszyło mi się, aby dopytać Ewy o to po
co dokładniej Ola pojechała aż do Monachium.
Zastanawiając się jak poprawić relacje w naszym związku, Morfeusz porwał
mnie w swoje ramiona.
Nie
wiem ile spałem ani ile spał Leo, bo kiedy otworzyłem powieki on już gaworzył.
Niestety nie mogłem urwać sobie jeszcze bardzo króciutkiej drzemki, bo
zadzwonił mój telefon.
„- Słucham –
odebrałem zaspanym głosem
- Pan Marco Reus ?
- Tak, to ja
- Mam dla pana
ważną wiadomość. Pani Aleksandra miała wypadek. Po więcej informacji proszę
natychmiast przyjechać do szpitala na Bahnhofstaβe.”
--------------------------------------------------------------
Witajcie kochani !
Na początku chciałam podziękować za super komentarze, które jeszcze bardziej mnie zmotywowały.
Dziś mam trochę więcej czasu, więc może zajrzę na wasze blogi umieszczone w SPAM-ie oraz te które obserwuje. Być może skomentuję xd :D
To jak, typujecie już wynik z Bayernem ? :D
No to się porobiło. Nie spodziewałam się, że z Lewego taki sukinsyn. Czekam z niecierpliwością na nexta, serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO kurwa..!
OdpowiedzUsuńRonert co z niego za debil ładnie powiedziawszy..
Tak mi szkoda tego maluszka :/ eh..
Mam nadzieję ,że wypadek Oli to nic groźnego .. <3
Super rozdział ^^ czekam na nowy ;3
Buziaki ;)
Robert * ^^ wybacz ,komentarz pisany na telefonie ;)
UsuńWow tego się nie spodziewałam. Boziu to jest boskie. Czekam na kolejny.:D Weny i buziole.
OdpowiedzUsuńxAsia
Tego to ja się nie spodziewali wszyscy. Ale może będzie juz sielanka co? 😃
OdpowiedzUsuń•Zapraszam do mnie •