wtorek, 2 września 2014

Rozdział 81:




Kiedy dojechałam do szpitala nie było innego wyjścia. Od razu zabrano mnie na porodówkę, gdzie zaczął się level hard lecz dla tego słodkiego płaczu mojego maluszka było warto. 


***
- Gdzie ona jest ?! – na szpitalny korytarz wbiegł roztrzęsiony po telefonie Ady- Marco.
- Rodzi – odpowiedziała brunetka , a w jej głosie można było usłyszeć jak nękają ją wyrzuty sumienia. Gdyby nie przyjaźniła się z Mo …
- Co się stało ? – zapytał siadając obok dziewczyny. Aby nie czuła się winna objął ją ramieniem.
- Magda zobaczyła moje wiadomości z Mo – oznajmiła spuszczając głowę. Czubki jej trampek były o wiele ciekawsze niż twarz blondyna  – Wpadła do domu , zrobiła awanturę , Ola się zdenerwowała a resztę to się domyśl – dodała
- Ja pierdolę  – skwitował blondyn strzelając sobie przysłowiowego face palm’a.
- Dobra nie musisz kląć – upomniała go – I tak wiem że to moja wina. Przepraszam
- Ada daj spokój – westchnął blondyn – Ty nic nie zawiniłaś. To dziewczyny powinny się już dawno pogodzić
- Nie wybaczę sobie jeżeli coś pójdzie nie tak – mruknęła , a piłkarz jeszcze bardziej przytulił ją do swojej piersi , która podnosiła się szybko i nierównomiernie.
- Będzie dobrze – wyszeptał w jej włosy.
- Obiecaj tylko że nie zostawisz jej kiedy … - popatrzyła na niego przestraszona
- Nigdy – zapewnił – Wiesz, że ją kocham
- Wiem – przytaknęła zaciskając usta w cieką linkę, kiedy oboje usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi.
- Państwo są rodziną pani Aleksandry ? – spytał lekarz w białym fartuchu. Marco od razu podniósł głowę i wstał z krzesła czekając na najgorsze.
- Tak – potwierdził przełykając głośno ślinę
- Gratuluję – uśmiechnął się mężczyzna i uścisnął rękę blondyna – Może być pan dumny syna i jego mamy
- Syna ? – mówił jak na haju Marco. W jednej chwili zalała go fala szczęścia nie do opisania.
- Tak – przytaknął i puścił jego rękę – Urodził się dość wcześnie ale jest zdrowy i silny
- Dziękujemy – uśmiechnęła się Ada , a kiedy lekarz odszedł wskoczyła Marco na szyję. Nie mógł jej nawet utrzymać bo był jak w transie. – Idziemy do nich ?
- …
-Marco do jasnej cholery ! – krzyknęła uderzając go w policzek. Pomogło , a piłkarz nawet nie syknął z bólu
- A … tak , tak – odpowiedział wracając do świata żywych. Jako pierwszy wkroczył do sali i nie mógł uwierzyć w to co widzi. Po wielu przejściach w końcu widzi dziewczynę , która kocha nad życie wraz z ich synem na rękach. Podszedł do nich i ucałował Olę w mokre czoło.
- Tak się cieszę że jesteście cali – szepnął siadając na szpitalnym krzesełku.
- Podobny do ciebie – powiedziała szczęśliwa patrząc w jego oczy.
- Bo to mój syn – odparł z dumą i pogłaskał dziecko po główce.
- Masz szczęście mały – stwierdziła Ada siadając na krańcu łóżka.
- Silny jak tatuś – odpowiedziała Ola a na twarzy Marco pojawił się banan
-Przestań się tak szczerzyć – skarciła go Ada
- Bo co ? – odparł z wyrzutem
- Zrobię wam zdjęcie – oznajmiła Ada i z kieszeni blondyna wyjęła telefon.
- W końcu jakiś mądry pomysł w twoim wykonaniu – stwierdził Marco i położył się obok Oli , która zrobiła mu miejsce na łóżku. Jeden przycisk i całe szczęście umieszczone na jednej fotce.
- Proszę – podała zakochanym telefon
- Wyglądam  … - zaczęła zniesmaczona Ola
- Ślicznie – przerwał jej Marco i pocałował w policzek. Następnie w wiadomości wysłał zdjęcie wszystkim swoim znajomym , a zaraz po tym dodał je na Instagrama i Facebooka. – A jak go nazwiemy ? – zapytał potrzebując imienia do dokończenia postu.
- Marco Junior Reus ? – zaproponowała z uśmiechem Ada.
- Tak ! – krzyknął i już chciał pisać lecz Ola zabrała mu telefon z dłoni.
- Nigdy w życiu – powiedziała widząc jak patrzy na nią zdziwiony – Chcę żeby miał imię trochę polskie i niemieckie. Myślę ze Leo do niego pasuje
- Przestarzałe – skwitowała Ada
- A mi się podoba – Marco przyznał Oli rację.
- Moja kochana lama – świeżo upieczona mama pocałowała blondyna w policzek i dokończyła post.
- Przepraszam was ale na mnie już czas bo się umówiłam – oznajmiła, wstając nastolatka
- Miłej zabawy ! – pożyczyła Ola i położyła się na torsie u Marco , które po lekkim stresie powróciło do równomiernego opadania i unoszenia.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę że jesteście cali – powiedział blondyn głaszcząc włosy ukochanej.
- Byliśmy dzieli dla ciebie – uśmiechnęła się brunetka
- I za to was kocham …




~ 3 dni później ~

Szpitale to najokropniejsza rzecz jaka mogła mi się przydarzyć. Nie cierpię tego typu przychodni. Może gdyby nie rozwścieczona Magda rodziłabym właśnie w prywatnej klinice pod kontrolą najlepszych lekarzy tak jak obiecał mi Marco. Jednak na nic nie mogę narzekać – personel przyjął mnie bardzo ciepło , lekarze pomogli mi urodzić zdrowego synka … No może jest jedna rzecz – otóż niewygodne łóżko. Marzę już tylko o naszej sypialni w domu. Patrzyłam właśnie przez duże okno, kiedy mój maluszek zaczął płakać. Podeszłam do jego plastikowego , dość prymitywnego łóżeczka i wzięłam na ręce. Mały powoli się uspokajał. Całe szczęście już wcześniej przygotowałam nas do przyjazdu Marco. 

Przemierzałam z małym kolejne kilometry po Sali, kiedy zjawił się nasz blondasek.
- Widzisz skarbie – popatrzyłam na słodko śpiącego Leo na moim ramieniu – Tatuś jest niewychowany bo nawet nie zapuka
- Też się cieszę ze cię widzę – powiedział z uśmiechem puszczając mimo uszu poprzednią uwagę i pocałował mnie w policzek.
- Gotowi ? – spytał biorąc moją torbę. 

- Tak – przytaknęłam i włożyłam Leosia do nosidełka , które w drugą rękę ujął tleniony. Mój siłacz – pochwaliłam go w myślach i opuściliśmy szpital. 

Kiedy byliśmy w drodze powrotnej do Marco przyszła wiadomość. Blondyn prowadził więc chciałam ją odczytać na co mi zawsze pozwalał lecz nie tym razem. Nim zdążyłam odblokować klawiaturę chłopak wyrwał mi telefon z rąk.
- Masz przede mną jakieś tajemnice ? – zapytałam zdziwiona i jednocześnie urażona jego zachowaniem.
- Nie – odpowiedział ze stoickim spokojem
- To dlaczego zabrałeś mi telefon ? – popatrzyłam na niego. Mimo powagi sytuacji on nadal się uśmiechał.
- Uczyłaś się chyba w szkole że istnieje coś takiego jak tajemnica korespondencji  ?
- No i co w związku z tym ?
- Jesteśmy w domu – zgasił silnik i odpiął pasy. Wyszedł z samochodu i z tylnich siedzeń wziął nosidełko.
- Jeśli masz kochankę to po prostu powiedz, a nie się ukrywasz – trzasnęłam drzwiami od samochodu. Marco tylko zacisnął pięści, aby się nie zdenerwować. Auto było dla niego rzeczą świętą – Ja wszystko zrozumiem. No przecież mną się można tylko zabawić , zrobić dziecko, a następnie rzucić. Normalka – krzyczałam machając rękami, kiedy wchodziłam do domu. 
- Niespodzankaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa ! – zza ściany wyskoczyli wszyscy nasi znajomi.
- O nich jesteś zazdrosna ? – popatrzył na mnie jak na kretynkę i pocałował w skroń.
- Mogliście chociaż uprzedzić – westchnęłam czując jak dopadają mnie wyrzuty sumienia z powodu mojego krzyku na Marco.
- Wtedy nie byłoby niespodzianki – stwierdziła  Ewa i mocno mnie przytuliła. 


- Bynajmniej Reusa będziesz miała za co przepraszać – wtrącił się Kuba puszczając mi oko.
- Boże jaki on śliczny ! – krzyknęła z zachwytem Agata. Odpięła pasy i wzięła Leosia na ręce. Dobrze że spał bo chyba przeraziłby się takiej ilości wujków i cioć na raz. 

- Po mamusi – wyszczerzyłam się.
- Po tatusiu – poprawił Marco obejmując mnie w biodrach.
- A może po cioci co ? – zaproponowała Marcelinia zabierając Błaszczykowskiej malucha. 

- Skarbie nie przyzwyczajaj się – upomniał blondynkę Mario – jedno Goetzesiątko na razie nam wystarczy
- A nam Reusiątek nie – Marco ukazał rząd białych  ząbków
- Tak ? – popatrzyłam na niego zdziwiona i rozbawiona – Nic o tym nie wiem
- Ty nie musisz nic widzieć – głos zabrał Łukasz – Wystarczy że tam Marco poda ci trochę witaminek C – zachichotał
- Piszczek ! – wzrokiem skarciła blondyna Ewa. Zachichotałam pod nosem i udałam się do kuchni by zrobić gościom herbatę.
- Tu jest twoja mamusia – uśmiechnęła się Riri i podała mi płaczącego Leosia – Ja zrobię – oznajmiła i wlała do kubków gorącą wodę. 

- Dzięki – uśmiechnęłam się i podałam małemu butelkę z mlekiem.

- Śliczna z was rodzinka – przyznała
- Dziękujemy !

~2 godziny później ~

Cała posiadówka w wykonaniu piłkarzy BVB i ich partnerek trwała w najlepsze. Zaczęło się ściemniać więc zaniosłam moje maleństwo do jego pokoiku. Małemu zapewne podobał się własny pokoik, ponieważ zasnął i spał jak mały susełek. Mogłam patrzeć na niego godzinami, ale przyszedł czas by pożegnać przyjaciół.
- Dzięki że przyszliście – uścisnęłam wszystkich po kolei.
- Musieliśmy powitać Leo w naszej rodzinie – zażartował Kuba – Patologiczna ale zawsze rodzina !
- Czy ty chcesz powiedzieć, że ja jestem nienormalny ? – obruszył się Łukasz
- Piszczek !  -krzyknęła Ewa – Wystarczy tych dyskusji ! Do samochodu ! 


- Do jutra !  - pożyczyli i wyszli. Jaka cudowna cisza !
- Sernik wystarczy  ? – odwróciłam się w stronę Marco.
- Jeżeli do tego będzie jakiś lód to tak – odparł z zamyśloną miną.
- Zboczeniec – prychnęłam i udałam się do łazienki. Kąpiel pod prysznicem okazała się bardzo relaksująca. W końcu tego brakowało mi podczas pobytu w szpitalu. Zakręciłam wodę i okryta ręcznikiem stanęłam na zimnych kafelkach. Sięgnęłam po grzebień i zaczęłam rozczesywać włosy, kiedy poczułam jak Marco dokładnie oplata rękoma moje biodra.
- To jest trochę dziwne – zachichotałam
- Ująłbym to inaczej – przejechał palcami po mojej szyi. Wytrąciło mnie to całkowicie z równowagi. Zupełnie zapomniałam o tym co mówił lekarz, aby na razie powstrzymać się od stosunku seksualnego. Co ja poradzę że mój facet działa na mnie jak płachta na byka.  Odłożyłam szczotkę do zlewu i wtedy blondyn obrócił mnie jakbyśmy tańczyli co najmniej jakąś latynoamerykańską rumbę. Nasze usta zetknęły się i połączyły w namiętnym pocałunku.  Marco złapał mnie za pośladki i posadził na zimnej umywalce. Kiedy ja próbowałam na niej wygodnie usiąść on zdjął z siebie koszulkę. O nie ! Nie rób mi tego ! Teraz całkowicie nie będę w stanie się powstrzymać.
- Marco nie mogę – te słowa ledwie przeszły mi przez gardło – Jeżeli chcesz możemy zakończyć tylko na lodziku tak jak chciałeś – zaproponowałam rozpinając jego spodnie.
- A jeśli obiecam ci że będę delikatny ? – pogłaskał mnie po policzku
- Nie dam rady … - mówiłam
- Ciii – położył palec na moich ustach. Zsunęłam jego spodnie w dół i rozchyliłam uda by mógł się przybliżyć. Teraz na odwrót było za późno. Zbyt bardzo podniecił mnie swoim czułym głosem bym mogła to wszystko przerwać. Całował mnie powoli, ale namiętnie jakby się miała zaraz rozpłynąć. Jego ręka najpierw wodziła po moim udzie, a potem niby przez „przypadek” dotknęła mojego sekretnego miejsca. Grabisz sobie Reus ! Powoli włożył w moją dziurkę dwa palce. Czułam jak moje ciało opuszczają wszystkie siły , a ciągną w otchłań. Zatoczył kilka kółek ,a kiedy je wyjął oblizał ze wszystkich moich soków z niegrzecznym uśmiechem . Nie no to było tak seksowne że złapałam za jego członka i zaczęłam pieścić poprzez bokserki aby stał się jeszcze twardszy. I tak się stało. Zsunęłam bokserki w dół i jeszcze bardzie przyciągnęłam blondyna do siebie. Zaczęłam znów go całować. Powoli i z gracją wsuwał się we mnie próbując być jak najbardziej delikatnym. Kiedy doszedł do połowy poczułam ból i nieco się skrzywiłam. - Przepraszam – szepnął i pocałował mnie w czoło. Oh jaki romantyk ! Złapał mnie mocno za biodra i docisnął do końca swojego penisa. Z czasem ból przeobraził się w coś naprawdę podniecającego co rozpalało całe moje ciało do dalszych działań.
- Bierz mnie tu i teraz – powiedziałam zdyszana. Piłkarz nie czekał długo. W tej chwili nie miałam na względzie swojego zdrowia, a zadowolenie jakie za chwilę obydwoje osiągniemy. Co jak co ale seks z Marco był grzechu warty. Blondyn zabrał mnie do łóżka w sypialni bez wyjmowania swojego członka. Kiedy tylko mnie położył zastygł w bezruchu. Chwilę potem poczułam jak do mojego wnętrza wpływa kojąca, lepka ciecz i z tym przychodzi nasz orgazm. Marco powoli wyjął ze mnie swojego przyjaciela. Był on cały we krwi. Pchnęłam piłkarza na poduszkę i usiadłam na jego udach. Z szafki nocnej wzięłam kilka chusteczek i z dokładnością zaczęłam pucować jego penisa co powodowało westchnięcia wypowiadane  z jego malinowych ust. Po całym zabiegu opadłam zmęczona obok mojego lubego tuląc się do jego gorącego torsu. W porównaniu z nim moje ciało było lekko wilgotne , a ja kompletnie padnięta. Jeszcze chyba nigdy się tak nie czułam co nie oznacza, że nie było warto.
- Jeśli cię uraziłem albo …
- BYŁO CUDOWNIE – uśmiechnęłam się. Marco zrobił to samo i otulił mnie kołdrą. – Dobranoc
- Dobranoc kochanie – pocałował mnie w czoło i oboje zapadliśmy w odprężający sen.



-----------------------------------------------------------
Witajcie ! 
Zostawiam Was z tym oto rozdziałem :) 
Mam nadzieję, że przypadnie do gustu. Dziś troszkę dłuższy, aby na niedzielę wypadł bardzo emocjonujący :P
Chciałam poinformować iż teraz posty będą pojawiały się rzadziej bo same wiecie ... SZKOŁA -_-  
Nie zaniedbam Was! I promise :* 
Następny pojawi się 7 w niedzielę. Będziemy wtedy świętować 1 rok bloga. Szykuję niespodzianki ! ;D 
Pozdrawiam , Alex :*


4 komentarze:

  1. Leo jak ślicznie. A końcówka .... <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Leo fajny. Dobrze, że było wszystko ok.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Leo Reus ♥
    Ślicznie, dzielna Ola.
    Rozdział bardzo mi się podoba.
    Pokazałas szczęśliwa rodzinkę, ale i nie zabrakło gorących momentów na sam koniec.
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział, w moim przypadku mam nadzieje, ze to będzie tylko kilka godzin.
    Pozdrawiam i do następnego ;)
    .
    P.S. W wolnej chwili zapraszam na mojego nowego bloga. Jeśli będziesz miała ochotę wpaść, adres zostawiłam w spamowniku

    OdpowiedzUsuń