sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 27 :



Obudził mnie śpiew Roberta pod prysznicem . W tym momencie przypomniałam sobie jak kiedyś śpiewał dla mnie . Mój humor nie był zadowalający ale postanowiłam zrobić Lewemu kilka kanapek . Założyłam dresy i bluzkę po czym zeszłam na dół . Wyciągnęłam świeże bułeczki i posmarowałam masłem . Położyłam na nie szynkę wraz z pomidorem i zapakowałam .
- Czym sobie na to zasłużyłem – przytulił mnie od tyłu
- Szczerze powiedziawszy to po wczorajszym powinieneś dostać ale w mordę – stwierdziłam i odwróciłam się w jego stronę
- Anka wyprowadziła mnie z równowagi a tak naprawdę już nie mogę się doczekać kiedy na świat przyjdzie nasze dziecko – położył ręce na mój brzuszek
- Dobra , dobra wybaczam ale chyba musisz już iść – spojrzałam na zegarek który wskazywał godzinę 8
- Nie czekaj na mnie bo wrócę później niż zwykle – oznajmił zakładając torbę na ramię która jeszcze chwilę temu leżała na podłodze obok lodówki
- Masz przede mną jakieś tajemnice ? – zapytałam spokojnie
- Idę do adwokata , trzeba jak najszybciej załatwić rozwód a wy macie o siebie dbać – pogroził palcem – Do zobaczenia – pocałował mnie jeszcze w usta i wyszedł trzaskając drzwiami . Co jak co ale tego nawyku nie zmienił . Ogarnęła mnie potwora pustka tak że nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić . Położyłam się na kanapie i sięgnęłam po telefon który leżał na stoliku . Kiedy go odblokowałam całkiem przypadkiem włączyło się zdjęcie moje i Marco za czasów kiedy byliśmy szczęśliwi . 

Po moim policzku spłynęła zimna łza . Tych wspaniałych chwil nie da się tak poprostu zapomnieć czy wymazać życiorysu . Ja go nadal kocham ale co mam zrobić ? On mnie teraz nienawidzi . Ile dałabym aby to wszystko wróciło abym mogła znów całować jego malinowe usta , dotykać gładkiego ciała. A może to tylko moja ciąża z Robertem stoi na przeszkodzie ? Szybko złapałam za laptopa i zaczęłam przeszukiwać strony internetowe . Jeszcze nie jest za późno na aborcję . Już chciałam umawiać się na wizytę ale coś mnie tknęło . Przecież tam w moim brzuchu właśnie jest niczemu niewinna malutka istotka która na to nie zasłużyła . Z wściekłości sama na siebie rzuciłam sprzętem o ścianę i zaczęłam ryczeć jak głupia
- Ola słońce – do domu weszła zmartwiona Marcelina i usiadła na kanapie tuląc mnie do siebie
- Dlaczego ?! Dlaczego ja to zrobiłam – zanosiłam się płaczem
- Spokojnie – pogłaskała mnie po włosach – To może zaszkodzić dziecku
- Co wy tak ciągle o tych bachorach ?! – wrzasnęłam – Ono zniszczyło mi życie !
- Ola nie mów tak – złapała mnie za rękę a ja powoli dochodziłam do siebie. Kuzynka podała mi paczkę chusteczek higienicznych abym mogła wytrzeć łzy z policzka i wydmuchać nos – Już dobrze ?
- Tak – odpowiedziałam cicho i położyłam głowę na jej ramieniu
- Jeśli nie zachcesz go wychowywać my z Leo zaadoptujemy to dziecko – powiedziała poważnie
- Robert mi na to nie pozwoli – odpowiedziałam i podciągnęłam kolana pod szyję
- Widzisz , masz wspaniałego mężczyznę …
- Wspaniałego mężczyznę to ja właśnie straciłam – przerwałam jej
- Ale Lewy nadaje się na ojca , sama zobacz jak o was dba a kiedyś to właśnie za nim tak płakałaś
- Marcela … - westchnęłam ciężko – Ale ja kocham Marco
- Spróbuj przekonać się do Roberta , przecież za osiem miesięcy to jego dziecko urodzisz
- To nie jest takie proste – odwróciłam głowę
- Wiem dlatego teraz zrobisz mu niespodziankę – oznajmiła i pociągnęła mnie za rękę tak że wstałam z kanapy – Pójdziemy na stadion
- O nie , nie ! – zaprotestowałam
- Olka nie zachowuj się jak małolata – krzyknęła – Musisz stawić czoła problemom – wiedziałam że Marcelina zdania nie zmieni dlatego musiałam się zgodzić . Zabrała mnie do sypialni gdzie sama wybrała mi ciuchy 

- Oszaleje jak cię w tym zobaczy – uśmiechnęła się widząc jak ubrana wychodzę z łazienki
- Chyba z mostu skoczy – skwitowałam i wyszłyśmy z domu . Droga na stadion nie była długa więc już po piętnastu minutach byłyśmy na miejscu . Marcelina pobiegła jeszcze do sklepu po wodę a ja postanowiłam udać się na murawę . Szłam długim korytarzem kiedy nagle otworzyły się drzwi od szatni chłopaków
- Uważaj jak chodzisz palancie – krzyknęłam a zza drzwi wyłoniła się sylwetka Marco
- Cześć – powiedział obojętnie i zamknął drzwi
- Możesz nie udawać że się nie znamy ? – zapytałam zdenerwowana
- Coś ci przeszkadza ? – zbliżył się do mnie a ja poczułam jego zniewalające perfumy – Może mam udawać że nic się nie stało ?
- Nie ale może chociaż spróbujmy naprawić swoje relacje ? – zaproponowałam
-Taak ? – zdziwił się – Ładną masz ta bluzkę ale jak byliśmy razem to nie chodziłaś w takich kolorach – złapał za kawałek materiału – Pogrubia cię nawet – stwierdził oglądając dokładnie moje ciało – A przepraszam … Ja byłem idealnym środkiem odchudzającym bo z łóżka to nie chciałaś wychodzić – złapał mnie za biodra i docisnął do ściany . Z moich oczu popłynęły łzy . Nie z goryczy acz ze złości . Blondyn chwilę śmiał się prosto w moja twarz.
- Zamilcz ! – strzeliłam mu w twarz
- Lubię kiedy jesteś tak wściekła – zaśmiał się
- Puść mnie !  – próbowałam się wyrwać z jego objęć
- Spokojnie – zabrał niesforny kosmyk moich włosów za ucho – To może zaszkodzić twojemu dziecku
- Nie nawidzę cię !! – krzyknęłam wściekła i ocierając ostatnie łzy udałam się w stronę murawy gdzie Robert wraz z innymi kończyli właśnie rozgrzewkę . 

---------------------------------------------------
Przepraszam wszystkich że tak długo to trwało ale dużo spraw na głowie . Szkoła , treningi a do tego doszły małe problemy z komputerem . Normalnie jestem tak na niego wkurzona -_- Mam nadzieję że to pierwszy ostatni jego taki wyskok . Jak myślicie wygramy dzisiaj  ? Życzę wszystkim miłej lektury i pozdrawiam :*   
                           Śliczna jest ta nasza Ania co ? :) A tak poza tym oglądałyście ją u Kuby ?

4 komentarze:

  1. Jejku Ola na prawdę kocha Marco, strasznie trudna ta sytuacja :( szkoda mi również i Marco bo też kochał czy nawet kocha Ole. Rozdział genialny i nie mogę doczekać się kolejnego ;) Zapraszam Cię serdecznie do mnie ;) a co do Ani to powiem szczerze że nie przepadam za nią :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Marco nadal kocha Olę i ma z nią być !!! :(( Proszę..;* Rozdział cudny jak zawsze. czekam nn <3 Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://i-love-forgives-all-is-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz to Marco mnie wkurzyl.
    Co on sobie do cholery mysli?
    Nawet jesli jest zraniony i rozgoryczony to nie zwalnia go to z bycia prawdziwym mezczyzna.
    Zachowal sie jak cham.

    OdpowiedzUsuń