- Mario
co się stało ? – zapytałam osłupiałego brunetka , który siedział na niewygodnym
szpitalnym krzesełku tępo patrząc w ścianę.
- Ona …
ona … - z tego zdenerwowania nie mógł sklecić żadnego porządnego zdania
- Goetze
kurwa nie zachowuj się jak baba ! – krzyknął Marco , a ja popatrzyłam na niego
spod byka. Mógłby chociaż raz pocieszyć przyjaciela.
- Ona
rodzi – wydukał a ja z Marco wybuchliśmy
cichym śmiechem. W jednej chwili jego twarz zrobiła się zielona.
- O nie
Mario błagam – potrząsnęłam chłopakiem. Jeszcze by tego brakowało aby nam tu
pawia puścił. Z drugiej strony jednak cała ta sytuacja mnie śmieszyła. Wiem jak
bardzo kocha Marcelinę ale przecież to tylko poród a nie koniec świata. –
Będzie dobrze – pogłaskałam go bo brązowej czuprynie co spowodowało że jego
twarz wróciła do wcześniejszego koloru. Bezwiednie opadłam na krzesełko obok
Marco i położyłam głowę na jego ramieniu. Przez te ostatni zawirowania w moim
życiu zupełnie zapomniałam że porób mojej kuzyneczki wypada właśnie dzisiaj –
10 maja. – Mario to nie był powód żeby nas straszyć – dodałam
- Tu
masz rację kochanie – przytaknął rozweselony blondyn – Właśnie dochodziłem a
ten twój telefon … - chciał jeszcze coś powiedzieć ale zatkałam jego usta moją
ręką
- Wy nic
tylko się pieprzycie – westchnął zażenowany brunet
- Miłość
debilu , miłość – poprawił przyjaciela Marco , objął mnie ramieniem i pocałował
w skroń – A że ty myślisz że te kolorowe baloniki to do dmuchania to wpadłeś
jak śliwka w kompot – wzruszył ramionami a ja wybuchłam śmiechem lecz nie dałam
po sobie tego poznać i wtuliłam się w tors Marco by stłumić śmiech. Po chwili
wyszedł lekarz ocierając pot z czoła.
- Panie
doktorze co z nią ? – w przeciągu kilku sekund brunet znalazł się przy lekarzu
- Syn –
oznajmił uśmiechając się i odszedł. Mario przez chwilę stał w osłupieniu ,
następnie lekko się zachwiał i upadł na podłogę. Jeszcze tak zdenerwowanego to
go nie widziałam. Podbiegłam do piłkarza i lekko poklepałam po policzki. Po
chwili jednak wstał , otrzepał kurz ze spodni i wszedł do Sali aby przywitać
już na tym świecie swojego potomka.
-
Idziemy do nich ? – zapytałam Marco , który nadal siedział na krzesełku a los
przyjaciela to go chyba wcale nie wzruszał.
- Wiesz
– zrobił rozmarzoną minę – Może tak i ja bym wziął z niego przykład i zaczął
dmuchać te baloniki choćby dla Nico
- Ani mi
się waż ! – pogroziłam mu palcem przed nosem. Kocham go jak głupia ale te jego
pomysły niekiedy wyprowadzają mnie z równowagi. Blondyn westchnął i ruszył
swoją zacną dupę żeby wejść do pomieszczenia gdzie leżała zmęczona, z
kropelkami potu na czole ale szczęśliwa Marcelina , a Mario już o wiele mniej zestresowaniu
chodził z synem na rękach po całej Sali.
-
Pogodziliście się ? – zapytała patrząc na nas niczym w obrazek. Nic dziwnego bo
właśnie trzymałam głowę na ramieniu Marco z którym w tym samym momencie
posłaliśmy nawzajem porozumiewawcze spojrzenia.
- Tak –
potwierdziłam , a uśmiech nie schodził mi z ust a wszystko to przez Marco bo z
nim właśnie jestem szczęśliwa.
- Ach wy
moje zakochańce – westchnęła i złożyła ręce niczym do pacierza – Tak się cieszę
– na te słowa pocałowałam Marco w policzek kiedy mały zaczął płakać.
- Ej no
miałeś nie zachowywać się jak baba – oburzył się Mario.
- Mówi
to ten , który zemdlał na korytarzu – zaśmiał się Marco i wstał z miejsca – To
się robi tak – oznajmił biorąc tą małą kruszynkę na ręce , zabierając Mario ,
który wlepił wzrok w przyjaciela. Blondyn delikatnie kołysał dziecko a ja już
widziałam go jako wspaniałego ojca naszych dzieci i z zachwytem przyglądałam
się tej cudownej scenie. Po chwili GoetzeJunior uspokoił się i spokojnie
zamknął malutkie oczka w celu dokończenia drzemki.
- Jak ty
to zrobiłeś ? – zapytał pełen podziwu Mario.
- Mam
siostrzeńca to wiem – wzruszył ramionami – A teraz do mamusi – blondyn podał
dziecko Marcelinie – Bo ojciec cię zamęczy – dodał na co wszyscy , oprócz Mario , wybuchliśmy śmiechem.
Następnie usiadł obok mnie i pocałował w głowę.
- Do
twarzy ci z dzieckiem – stwierdziłam smarując nogi balsamem o zapachu kokosowym
, a Marco w tym czasie kończył myć zęby.
- To
może popracujemy nad naszym ? – zapytał wkładając szczoteczkę do pojemnika i
gasząc światło opuścił łazienkę. Podszedł do mnie , zabrał tubkę z
balsamem i patrząc się prosto w oczy
zmusił abym położyła się na łóżku na którym niedawno siedziałam.
- Dla
ciebie każdy powód jest dobry żeby się pieprzyć – odpowiedziałam odbiegając od
tematu. Kocham Marco ale to nie jest czas na myślenie o dzieciach. Minęło
jeszcze zbyt mało czasu od poprzedniej tragedii , która ciągle śni mi się po
nocach.
- Przy
takiej dziewczynie nie da się inaczej – puścił mi oko i przygniótł swoim
ciężarem. Jego twarz była ciągle roześmiana a ręce gładziły moje długie ,
kasztanowe włosy.
- Jesteś
ciężki – oznajmiłam bo ledwie mogłam oddychać.
- Chcesz
żebym zszedł ? – pokręciłam twierdząco głową. Marco opadł na łóżko ale nie
zdążyłam nawet odetchnąć bo zaczął mnie łaskotać a ja wiłam się po całym łóżku
ze śmiechu. W końcu skończył swoje „znęcanie” się nade mną i położył się obok chowając moje ciało w
swoich dużych ramionach. – Cieszę się że w końcu wróciłaś – szepnął przerywając
ciszę i pogłaskał po policzku.
- Ja
bardziej – powiedziałam i złączyłam nasze usta w czułym i krótkim pocałunku –
To co idziemy spać bo zmęczona jestem –
powiedziałam z szerokim uśmiechem i przytuliłam się do poduszki zamykając oczy
aby zrobić na złość blondynowi.
- To
dobranoc miało znaczyć chodźmy się pieprzyć ? – złapał mnie za biodro i
odwrócił w swoją stronę.
- W
sumieee … – dodałam przeciągle i
usiadłam na nim okrakiem – Jak zwał tak zwał – wzruszyłam ramionami i zaczęłam
go namiętnie całować. Jak wiadomo na pocałunkach się nie skończyło bo
kochaliśmy się , pieprząc.
------------------------------------------
Witajcie ponownie !
Dziś najpierw rano była zumba , nastepnie popołudniowa drzemka , a resztę spędziłam na nudzeniu się.
Jutro nie idę do szkoały więc dzien zapowiadA się AKTYWNIE ! A co tam ! Oceny już i tak wystawione.
Czujecie wakacje czy jeszcze nie ? ;D
Mi narazie pogoda nie sprzyja ale staram się być cały czas w cudownym nastroju i aby uśmiech nie schodził z twarzy. ;d
Rozdział pisany dziś :)
Jak wyszedł to same ocenicie :D
Życzę dobrego poniedziałku !
Pozdrawiam , Alex :*
=======================================
Kolejny rozdział więc jest kolejna Wag'S. Dziś czas na #5 Sebastiana Kehl'a
Tina Krüger :
- jest partnerką Sebastiana.
- Nie są w związku małżeńskim
- Znają się od 16 lat
- poznali się w szpitalu przez znajomą pielęgniarkę
- mają dwójkę dzieci - Luisa (2006r.) i Leni (2009r)
- z zawodu jest również pielęgniarką
Moja opinia : Fajna z nich para a co mnie najbardziej urzeka to , to że nie trzeba być żonatym żeby być szczęśliwym. Oni przełamują ten stereotyp :)
Jak zwykle ocieniacie - 1-10 :)
Marco jako ojciec zakochałam sie <3
OdpowiedzUsuńRozwalił mnie tekst Mario "wy sie tylko pieprzycie "
Do kolejnego <3
Rozdział fajny fajny fajny cekam na następny :)))
OdpowiedzUsuńParę oceniam 8 :)) Pozdrawiam R
Super <3 Mario i te jego teksty <3
OdpowiedzUsuńUff.. Myślałam, że coś się stało poważnego Marcelinie. Marco jako tata.. *.* Rozdział super. Czekam na następny. Pozdrawiam, buziaki. Ola ;*
OdpowiedzUsuńHaha xd
OdpowiedzUsuńTen rozdzial bardzo mnie rozbawil.
Ten Mario jest niemozliwy xd