niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 60 :



- Mario co się stało ? – zapytałam osłupiałego brunetka , który siedział na niewygodnym szpitalnym krzesełku tępo patrząc w ścianę.
- Ona … ona … - z tego zdenerwowania nie mógł sklecić żadnego porządnego zdania
- Goetze kurwa nie zachowuj się jak baba ! – krzyknął Marco , a ja popatrzyłam na niego spod byka. Mógłby chociaż raz pocieszyć przyjaciela.
- Ona rodzi – wydukał a  ja z Marco wybuchliśmy cichym śmiechem. W jednej chwili jego twarz zrobiła się zielona.
- O nie Mario błagam – potrząsnęłam chłopakiem. Jeszcze by tego brakowało aby nam tu pawia puścił. Z drugiej strony jednak cała ta sytuacja mnie śmieszyła. Wiem jak bardzo kocha Marcelinę ale przecież to tylko poród a nie koniec świata. – Będzie dobrze – pogłaskałam go bo brązowej czuprynie co spowodowało że jego twarz wróciła do wcześniejszego koloru. Bezwiednie opadłam na krzesełko obok Marco i położyłam głowę na jego ramieniu. Przez te ostatni zawirowania w moim życiu zupełnie zapomniałam że porób mojej kuzyneczki wypada właśnie dzisiaj – 10 maja. – Mario to nie był powód żeby nas straszyć – dodałam
- Tu masz rację kochanie – przytaknął rozweselony blondyn – Właśnie dochodziłem a ten twój telefon … - chciał jeszcze coś powiedzieć ale zatkałam jego usta moją ręką
- Wy nic tylko się pieprzycie – westchnął zażenowany brunet
- Miłość debilu , miłość – poprawił przyjaciela Marco , objął mnie ramieniem i pocałował w skroń – A że ty myślisz że te kolorowe baloniki to do dmuchania to wpadłeś jak śliwka w kompot – wzruszył ramionami a ja wybuchłam śmiechem lecz nie dałam po sobie tego poznać i wtuliłam się w tors Marco by stłumić śmiech. Po chwili wyszedł lekarz ocierając pot z czoła.
- Panie doktorze co z nią ? – w przeciągu kilku sekund brunet znalazł się przy lekarzu
- Syn – oznajmił uśmiechając się i odszedł. Mario przez chwilę stał w osłupieniu , następnie lekko się zachwiał i upadł na podłogę. Jeszcze tak zdenerwowanego to go nie widziałam. Podbiegłam do piłkarza i lekko poklepałam po policzki. Po chwili jednak wstał , otrzepał kurz ze spodni i wszedł do Sali aby przywitać już na tym świecie swojego potomka.
- Idziemy do nich ? – zapytałam Marco , który nadal siedział na krzesełku a los przyjaciela to go chyba wcale nie wzruszał.
- Wiesz – zrobił rozmarzoną minę – Może tak i ja bym wziął z niego przykład i zaczął dmuchać te baloniki choćby dla Nico
- Ani mi się waż ! – pogroziłam mu palcem przed nosem. Kocham go jak głupia ale te jego pomysły niekiedy wyprowadzają mnie z równowagi. Blondyn westchnął i ruszył swoją zacną dupę żeby wejść do pomieszczenia gdzie leżała zmęczona, z kropelkami potu na czole ale szczęśliwa Marcelina ,  a Mario już o wiele mniej zestresowaniu chodził z synem na rękach po całej Sali.


- Pogodziliście się ? – zapytała patrząc na nas niczym w obrazek. Nic dziwnego bo właśnie trzymałam głowę na ramieniu Marco z którym w tym samym momencie posłaliśmy nawzajem porozumiewawcze spojrzenia.
- Tak – potwierdziłam , a uśmiech nie schodził mi z ust a wszystko to przez Marco bo z nim właśnie jestem szczęśliwa.
- Ach wy moje zakochańce – westchnęła i złożyła ręce niczym do pacierza – Tak się cieszę – na te słowa pocałowałam Marco w policzek kiedy mały zaczął płakać.
- Ej no miałeś nie zachowywać się jak baba – oburzył się Mario.
- Mówi to ten , który zemdlał na korytarzu – zaśmiał się Marco i wstał z miejsca – To się robi tak – oznajmił biorąc tą małą kruszynkę na ręce , zabierając Mario , który wlepił wzrok w przyjaciela. Blondyn delikatnie kołysał dziecko a ja już widziałam go jako wspaniałego ojca naszych dzieci i z zachwytem przyglądałam się tej cudownej scenie. Po chwili GoetzeJunior uspokoił się i spokojnie zamknął malutkie oczka w celu dokończenia drzemki.
- Jak ty to zrobiłeś ? – zapytał pełen podziwu Mario.
- Mam siostrzeńca to wiem – wzruszył ramionami – A teraz do mamusi – blondyn podał dziecko Marcelinie – Bo ojciec cię zamęczy – dodał na co wszyscy ,  oprócz Mario , wybuchliśmy śmiechem. Następnie usiadł obok mnie i pocałował w głowę.



- Do twarzy ci z dzieckiem – stwierdziłam smarując nogi balsamem o zapachu kokosowym , a Marco w tym czasie kończył myć zęby.
- To może popracujemy nad naszym ? – zapytał wkładając szczoteczkę do pojemnika i gasząc światło opuścił łazienkę. Podszedł do mnie , zabrał tubkę z balsamem  i patrząc się prosto w oczy zmusił abym położyła się na łóżku na którym niedawno siedziałam.
- Dla ciebie każdy powód jest dobry żeby się pieprzyć – odpowiedziałam odbiegając od tematu. Kocham Marco ale to nie jest czas na myślenie o dzieciach. Minęło jeszcze zbyt mało czasu od poprzedniej tragedii , która ciągle śni mi się po nocach.
- Przy takiej dziewczynie nie da się inaczej – puścił mi oko i przygniótł swoim ciężarem. Jego twarz była ciągle roześmiana a ręce gładziły moje długie , kasztanowe włosy.
- Jesteś ciężki – oznajmiłam bo ledwie mogłam oddychać.
- Chcesz żebym zszedł ? – pokręciłam twierdząco głową. Marco opadł na łóżko ale nie zdążyłam nawet odetchnąć bo zaczął mnie łaskotać a ja wiłam się po całym łóżku ze śmiechu. W końcu skończył swoje „znęcanie” się nade mną  i położył się obok chowając moje ciało w swoich dużych ramionach. – Cieszę się że w końcu wróciłaś – szepnął przerywając ciszę i pogłaskał po policzku.
- Ja bardziej – powiedziałam i złączyłam nasze usta w czułym i krótkim pocałunku – To co idziemy spać bo zmęczona jestem  – powiedziałam z szerokim uśmiechem i przytuliłam się do poduszki zamykając oczy aby zrobić na złość blondynowi.
- To dobranoc miało znaczyć chodźmy się pieprzyć ? – złapał mnie za biodro i odwrócił w swoją stronę.  
- W sumieee  … – dodałam przeciągle i usiadłam na nim okrakiem – Jak zwał tak zwał – wzruszyłam ramionami i zaczęłam go namiętnie całować. Jak wiadomo na pocałunkach się nie skończyło bo kochaliśmy się , pieprząc. 


------------------------------------------ 
Witajcie ponownie ! 
Dziś najpierw rano była zumba , nastepnie popołudniowa drzemka , a resztę spędziłam na nudzeniu się. 
Jutro nie idę do szkoały więc dzien zapowiadA się AKTYWNIE ! A co tam ! Oceny już i tak wystawione. 
Czujecie wakacje czy jeszcze nie ? ;D 
Mi narazie pogoda nie sprzyja ale staram się być cały czas w cudownym nastroju i aby uśmiech nie schodził z twarzy. ;d 

Rozdział pisany dziś :)
Jak wyszedł to same ocenicie :D 
Życzę dobrego poniedziałku ! 
Pozdrawiam , Alex :* 

=======================================
Kolejny rozdział więc jest kolejna Wag'S. Dziś czas na #5 Sebastiana Kehl'a 

Tina Krüger : 
- jest partnerką Sebastiana. 
- Nie są w związku małżeńskim 
- Znają się od 16 lat 
- poznali się w szpitalu przez znajomą pielęgniarkę 
- mają dwójkę dzieci - Luisa (2006r.)  i Leni (2009r)
- z zawodu jest również pielęgniarką 


  Moja opinia : Fajna z nich para a co mnie najbardziej urzeka to , to że nie trzeba być żonatym żeby być szczęśliwym. Oni przełamują ten stereotyp :) 




























                                             Jak zwykle ocieniacie - 1-10 :)



 

5 komentarzy:

  1. Marco jako ojciec zakochałam sie <3
    Rozwalił mnie tekst Mario "wy sie tylko pieprzycie "
    Do kolejnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fajny fajny fajny cekam na następny :)))
    Parę oceniam 8 :)) Pozdrawiam R

    OdpowiedzUsuń
  3. Uff.. Myślałam, że coś się stało poważnego Marcelinie. Marco jako tata.. *.* Rozdział super. Czekam na następny. Pozdrawiam, buziaki. Ola ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha xd
    Ten rozdzial bardzo mnie rozbawil.
    Ten Mario jest niemozliwy xd

    OdpowiedzUsuń