czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 73:





Od tego nieszczęsnego castingu i ośmieszających mnie sytuacji minęły już 3 tygodnie , a mój konflikt z Magdą odrobinę przygasł. Chyba obie znudziłyśmy się tym dogryzaniem. Zazwyczaj staramy się nie wchodzić sobie w drogę tym bardziej że przyszedł czas bym w końcu zaczęła bardzo myśleć o sobie bo jest nas dwójka za którą ja odpowiadam. Oczywiście Marco też ale te jego opiekowanie czasem bardziej doprowadza mnie do szału. Kocham go ale ile można słuchać o tym jak przygotować się do porodu ? Skoro jesteśmy już na przygotowaniach. Do ślubu Marcelinki i Mario zostały już zaledwie 2 dni. W związku tym dziś wieczorem pierwszy raz przylatują moi rodzice. Jedynym pocieszeniem jest to że zjemy tylko razem kolację ponieważ później wybieram się na wieczór panieński , którego bym sobie nie wybaczyła gdybym tam nie była. Organizatorką całego przedsięwzięcia była niezastąpiona – Cathy Fisher. Nikt w całych Niemczech nie organizuje lepszych imprez od niej. Z tatą widziałam się bardzo dawno i z chęcią usiądę z nim w fotelu i porozmawiam , a z mamą to już całkiem inna sprawa. Nie wie nawet o ciąży z Marco. Nie rozmawiałam z nią od momentu zerwana burzliwego związku z Robertem , który z pikantnymi szczegółami został opisany na łamach chyba wszystkich niemieckich i polskich  gazet, a ciekawość mamy nie zna granic więc pewnie żadna nie umknęła jej uwadze , a biedny tatuś musiał chodzić do sklepu i wracać z cykorem czy akurat dobrą wybrał żeby znów nie rozpętać awantury. Ach , moje życie to chyba nigdy nie będzie spokojnie , ustabilizowane i nudne tym bardziej że mam przy sobie kogoś tak wspaniałego jakim jest Marco , który właśnie pomaga mi w przygotowaniu obiadu.
- No , no idzie ci coraz lepiej – pochwaliłam go całując w policzek
- Dziękuję szefowo – posłał mi krótki uśmiech i wrócił do krojenia cebuli.
- Może ty zaczniesz gotować kiedy ja będę gruba i nie ruszę się z łóżka – stwierdziłam
- Nigdy nie będziesz gruba – wytarł ręce w ścierkę i objął mnie w pasie delikatnie gładząc po brzuchu – Zawsze będę cię kochał – mruknął mi na ucho
- Wiem – uśmiechnęłam się – Ale teraz dość tych czułości – zrzuciłam jego ręce – Tu mniej wody a to posól – rozkazałam i ruszyłam w stronę stołu bo do 18 zostało już bardzo mało czasu
- To w końcu które mam posolić ?? – zapytał bezradnie opuszczając ręce
- Wszystko – krzyknęłam z jadalni w miedzy czasie rozkładając porcelanowe talerze na specjalne okazje ale czy przyjazd rodziców to była akurat ta specjalna ?
- Te ciążowe humory – westchnął i otworzył szafkę w poszukiwaniu soli. 
- Już się zmęczyłeś ? – zapytałam przesłodzonym tonem
- Chyba bardziej niż kiedy muszę cię zadowolić – stwierdził siadając na krześle. Ścierkę z impetem rzucił na stół , a głowę podparł na dłoni.
- Tylko bez takich teksów przy rodzicach – pogroziłam mu palcem
- I tak mnie nie zrozumieją – wzruszył ramionami
- Chyba o wilku mowa – powiedziałam słysząc dzwonek do drzwi. Zdjęłam fartuszek rzucając go na głowę Marco i wpuściłam gości do środka przy okazji poprawiając sukienkę. 

- Witaj córeczko – tato zaczął mnie przytulać lecz czując że coś mu przeszkadza speszony puścił mnie.
- Cześć – rzuciłam w stronę mamy 
- Guten Morgen ! – tata przywitał się z Marco. Słysząc jego niemiecki aż mnie w ziemię wbiło.
- Uczyłeś się niemieckiego ? – uniosłam brew
- To taka niespodzianka – uśmiechnął się
- Bardzo dobrze bo może w końcu dobrą robotę znajdzie – burknęła jak zwykle niezadowolona mama. Podeszłam bliżej Marco i jedną ręką objęłam za kark.
- Ich schwanger bin  ( Jestem w ciąży ) – oznajmiłam
- Gratuluję – tym razem tata wyściskał nas oboje.
- Przynajmniej teraz  wiesz z kim ? – zapytała szorstkim tonem. A myślałam że nic nie zrozumie z niemieckiego.
- Tak wiem – powiedziałam dosadnie głaszcząc Marco po policzku. Zaprosiłam wszystkich do stołu i podałam moją specjalność – makaron w sosie kurkowym.  Jak się później okazało gościom smakował bo całkowicie puste talerze zebrałam do zmywarki.
- Jest miło …  – skłamałam - … ale muszę się już zbierać – wstałam od stołu a wraz ze mną Marco tyle że pobiegł do łazienki jako pierwszy ponieważ był umówiony z chłopakami wcześniej.
- Oczywiście córeczko – przytaknął tata na co dostał kuksańca od mamy w ramię. Uśmiechnęłam się niemrawie i pobiegłam na górę. Pod drodze pożegnałam się z Marco namiętnym pocałunkiem i zaczęłam szukać odpowiednich butów pasujących do sukienki. 


Następnie pobiegłam do łazienki. Tam poprawiłam makijaż i spięłam włosy , które były totalnie nieułożone. 

Kiedy nadawałam mojemu ciału zapach nowymi perfumami do pomieszczenia weszła mama.
- Nigdzie nie idziesz – powiedziała twardo a ja mało nie zachłysnęłam się własną śliną.
- Właśnie że idę – odparłam dosadnie odstawiając flakonik na półkę.
- Czy ty gówniaro ogłuchłaś ?! – krzyknęła wściekła łapiąc mnie za nadgarstek.
- Nie a po drugie mam już 20 lat. – wyjaśniłam
- Chcesz stracić kolejnego bachora ?
- A od kiedy ty się tak moim DZIECKIEM interesujesz ? – uniosłam brew
- Jakbyś zajarzyła to nadal jestem twoją matką – odpowiedziała. Wow , mamuś jakie słownictwo.
- Może i mnie urodziłaś ale nigdy nie byłaś nią ani nie starałaś się być – odparłam z wyrzutem.
- Nie obchodzi mnie twoje zdanie na mój temat – burknęła – A w domu i tak zostajesz –dodała i zniknęła za drzwiami. No zdenerwowała mnie no ! Nie mogłam nic poradzić w tej sytuacji choć moje umiejętności waleczne znacznie się poprawiły dzięki Magdzie. Załamana usiadłam na łóżku i wykręciłam numer do Ewki.  


- No mamuśka gdzie jesteś ? – brunetkę już trzymał dobry humor
- Mnie nie będzie
- Nawet nie żartuj ! Źle się czujesz ? Mały kopie ?
- Nie ale matka wyprowadziła mnie z równowagi
- Aaaa … Posłuchaj nic się nie martw. Mam plan jak cię stamtąd wyciągnąć tylko udawaj obrażoną i nie ruszaj się z domu
- Jesteś wielka ! Paa ! 




----------------------------------------------------------
Jest ! udało mi się go dodać.  Jesli chodzi o następny to pojawi się pewnie na początku tygodnia ( poniedziałek - wtorek ) , a kolejny w czwartek gdyż na weekend wyjeżdzam do Warszawy. 

Kolejne ogłoszenie parafialne brzmi tak: Koleżanka założyła bloga i bardzo prosi o wsparcie --------------> http://aleksandra-and-robert-love.blogspot.com/ 

A trzecie i raczej ostatnie to takie iż możecie się ze mną skontaktować wchodząc w zakładkę "O mnie" ( w komentarzu ) . Jeśli chcecie mnie o coś zapytać lub po prostu zapytać. Piszcie ! Nie gryzę ;D   

To dziś na tyle. Zapraszam do odsłony kolejnej Wag's :) 


=============================== 
Otóż u Nas króluje #26 Łukasz Piszczek

Ewa Piszczek
- Poznali się jeszcze za czasów szkolnych 
- Małżeństwem są od 2009 roku , którym owocem jest Sara ( 3 marca 2011r. ) 
- Ewa zajmuje się wychowaniem córeczki. 
-Posiada stopień licencjata w dziedzinie zarządzania nieruchomościami 




























 

                                     Ja Ewkę lubię a Wy ? ;D ( 1-10) ? 

4 komentarze:

  1. Super rozdzial <3 tylko ta matka pff :/ a Ewę też lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ! :) Ach ta jej matkaa...:/
    Ewę też bardzo lubię :))

    Zapraszam do mnie: http://aleksandra-and-robert-love.blogspot.com/ :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale mnie ta matka wkurzyla!
    Co ona sobie wyobraza?!
    Corke ma w glebokim powazaniu, a potem nagle zainteresowala sie jej losem? I to w tak chamski sposob?! -.-

    OdpowiedzUsuń